Źródło: „Die Zeit” z 21/10/2010 r.; tekst w wersji serbskojęzycznej pojawił się na portalu Lupiga
Autorzy: Rüdiger Rossig, Boris Žujko
Data publikacji oryginału: 21/10/2010
Przekład: oh/2019
Uwagi w [kwadratowych nawiasach] dodano w tłumaczeniu
Emir Kusturica (ur. 1954) – serbski reżyser i scenarzysta filmowy, aktor i muzyk urodzony w Sarajewie. Absolwent praskiej szkoły filmowej FAMU, który karierę rozpoczął na początku lat 80., szybko stając się jednym z najbardziej znanych jugosłowiańskich reżyserów. Na arenie międzynarodowej zasłynął na przełomie lat 80. i 90. takimi filmami jak Czas cyganów, Czarny kot, biały kot, Underground czy Arizona Dream, za które był wielokrotnie nagradzany. Posiada podwójne, serbskie i francuskie, obywatelstwo.
Link do dedykowanego wpisu na Fb
Emir Kusturica i doktor Nele Karajlić to dwie nigdy nie zabliźnione rany mitycznego Sarajewa – niegdyś widziano w nich reprezentantów sławnego bośniackiego ducha, dziś zaś postrzegani są jako zdrajcy, którzy porzucili swoje miasto, kraj i ludzi. W czasie, kiedy olimpijska stolica krwawiła, Emir i Nele szukali swojej tożsamości. I znaleźli: dzisiaj mamy przed sobą gorliwych nacjonalistów, którzy śpiewają pieśni ku czci wojennych zbrodniarzy Ratka Mladicia i Radovana Karadžicia. Przekraczając granice godności, Nele utonął w przeciętności, a Kusturica trafił na łamy cywilizowanego świata – tym razem na łamy niemieckiego tygodnika „Die Zeit”.
Stojącego na scenie człowieka o rozczochranych, siwiejących włosach znają wszyscy. Mimo to zapowiada się go z atencją. „Na gitarze zagra…”, wokalista krzyczy do mikrofonu, „…pan Emir Kusturica!”. Publiczność długo i głośno wrzeszczy w zachwycie. I nagle słychać okrzyk: „Nie damy…”, a podekscytowana masa drze się razem z zespołem: „Kosowa!”.
W Berlinie czy Buenos Aires, koncertowy rytuał serbskiego zespołu rockowego Emir Kusturica & Non Smoking Orchestra [oryginalna nazwa to Emir Kusturica i Orkestar Zabranjeno pušenje, jednak w Polsce przyjęła się anglojęzyczna wersja i takiej używam w tekście] jest wszędzie taki sam. Emir Kusturica bardzo wpłynął na popularyzację grupy, która swoją działalność rozpoczynała grając punka: to właśnie on wzmacniał formację, angażując do niej profesjonalnych muzyków, on poświęcił jej film dokumentalny Super 8 Stories i promował ją, wykorzystując przy tym swoje nazwisko. Dzisiaj Emir Kusturica & Non Smoking Orchestra koncertują przed dziesiątkami tysięcy ludzi w Europie, Rosji, Północnej i Południowej Ameryce. I ze sceny opowiadają się przeciw niezależności Kosowa, walczą o Wielką Serbię.
W krajach dawnej Jugosławii dobrze znane jest nacjonalistyczne zaangażowanie Kusturicy. Inaczej w Europie czy USA, gdzie jego nazwisko łączy się z takimi filmami jak będący satyrą na amerykański sen Arizona Dream z udziałem Johnny’ego Deppa, jak dokument opowiadający o gwieździe futbolu Diego Maradonie czy z filmami Czas cyganów (1988) i Czarny kot, biały kot (1998), które sklasyfikować można jako melodramat i burleskę. Jeśli reżysera i zdobywcę dwóch canneńskich Złotych Palm w ogóle jakkolwiek wiąże się z polityką, to wyłącznie w odniesieniu do alternatywnego, multi-kulti kontekstu tejże.
Tylko z rzadka do opinii publicznej dociera coś o prawdziwej naturze Emira Kusturicy. I tak na przykład podczas zakończonego niedawno festiwalu filmowego w Antalyi, gdzie Kusturica był członkiem jury, demonstranci zarzucili mu, że w czasie wojny w Bośni nie sprzeciwiał się zbrodniom i „czystkom etnicznym” na Boszniakach. W odpowiedzi Kusturica opuścił festiwal, a tureckiego ministra kultury i turystyki ogłosił swoim „nieprzyjacielem”. Jednak zanim jeszcze do tego doszło, turecki reżyser Semih Kaplanoglu, który filmem Bal zwyciężył Berlinale, odwołał swój udział w festiwalu, protestując przeciwko obecności Kusturicy w Antalyi.
Pytanie dlaczego w ogóle Kusturica zapraszany jest na festiwale. Przecież on się wcale nie kryje ze swoimi poglądami politycznymi. Na przykład piosenka Non Smoking Orchestra zatytułowana Wanted Man poświęcona jest pewnemu „Rašy Dabiciowi”. Pod tym pseudonimem przez ponad dziesięć lat ukrywał się w Serbii zbrodniarz wojenny Radovan Karadzić. „Kto nie jest za Dabiciem Rašą, niech obciągnie pałę naszą” [oryg. „Ko ne voli Dabića Rašu, popuši nam kitu našu”], śpiewają Kusturica i jego zespół. Zapytany przez chorwacki magazyn „Globus” o swoją słabość do Karadžicia, Kusturica odpowiada: „Zawsze stałem po stronie prześladowanych”. To doprawdy absurd, żeby człowieka podejrzanego o zbrodnie wojenne [tekst pochodzi z 2010 roku, od tamtej pory Karadžić został osądzony i skazany na dożywotne więzienie m.in. za polityczną odpowiedzialność za masakrę w Srebrenicy] stylizować na osobę prześladowaną. Przy tym właśnie taka – czasami bezpośrednia, czasami pośrednia – strategia usprawiedliwiania przewija się w filmach Kusturicy. Wszak ich bohaterowie są całkiem sympatyczni, choć posiadają specyficzną rysę nieprzewidywalności, która prowadzić może i do najgorszej zbrodni.
W filmach poświęconych wojnom bałkańskim, czyli obrazach Underground (1995) i Życie jest cudem (2004), ten wojenny gen Kusturica ogłosił powodem rozpadu Jugosławii. W Undergroundzie dodatkowo winny jest wielkoniemiecki imperializm waśniący narody Jugosławii i dzielący je na zdradzieckie i nieugięte. Oczywiście u Kusturicy nie ma wątpliwości kim są zdrajcy: wtargnięcie trup Wermachtu w 1941 roku mieszkańcy Słowenii i Chorwacji witają z radością – w tym samym czasie ulice Belgradu świecą pustkami. Niezależnie od milionów uchodźców i stu pięćdziesięciu tysięcy zabitych, zdaniem Kusturicy Serbowie nie są w stanie przeciwstawić się swojemu impulsowi, by walczyć. Oni po prostu tacy są. „I przede wszystkim, oni muszą być czystymi Serbami. Koncepcja multikulturowości nie działa”, mówi Kusturica, „a moja rodzina to symptomatyczny tego przykład”.
O co chodzi z Kusturicami?
Ojciec Murat, potomek rodziny, która za rządów tureckich Osmanów w Bośni (1481-1878) przyjęła islam, był ateistą. Matka Senka, pracująca w sądzie sekretarka pochodziła z serbskiego prawosławnego domu i nie była wierząca. W Jugosławii lat 50., 60. i 70. to było normalne. Dopóki socjalistyczne państwo zapewniało swoim mieszkańcom rosnący z roku na rok standard życia, wiara i narodowość nie odgrywały szczególnej roli. „Mieszane” małżeństwa były normalnym zjawiskiem. „Dysfunkcjonalność” rodziny Kusturiców, zdaniem jej syna, najprawdopodobniej polegała na jej nie-religijności.
Kusturica wybrał dla siebie drogę radykalnie odmienną. Jako uznany w świecie reżyser w pierwszej kolejności został transjugosłowiańskim idolem. W swoim rodzinnym Sarajewie, mieście muzułmańsko-serbsko-chorwackim „Kusta” był osławionym sąsiadem. O tyle większy był szok mieszkańców Sarajewa, gdy w 1992 roku filmowiec poskąpił miastu swojej solidarności. Kiedy wznoszono tam pierwsze barykady bałkańskich wojen, Kusturica opuścił swój drugi, paryski, dom – i odleciał do Belgradu. W serbskiej stolicy, w RTS-ie [Radio Televizija Srbije, serbska telewizja państwowa], telewizyjnej tubie reżimu Miloševicia, objawił swoje rozumienie bośniackiej tragedii: bośniaccy muzułmanie nie są prawdziwą multikulturową społecznością i to nie Serbowie, ale właśnie muzułmanie jako pierwsi obstawili się bronią. Poza tym, wszyscy, którzy oskarżają Serbów o doprowadzenie Jugosławii do krwawego końca, zapominają o cierpieniach tego narodu w czasie drugiej wojny światowej.
Oblężenie bośniackich miast, wypędzanie i zabijanie muzułmanów jako reakcja na cierpienia, których naród serbski doświadczył ponad cztery dekady wcześniej? Poglądy Kusturicy przypominają postawy z czasów Miloševiciowskiej Serbii lat 90. – dzisiaj podszyta jest nimi serbska radykalna prawica. Dodatkowo, Kusturica podziela opinię serbskich nacjonalistów, twierdząc, że Zachód, a szczególnie UE, przesiąknięte są najgłębszymi antyserbskimi uczuciami. „Gdybyśmy mieli wstąpić do Europy”, mówi, „99% ludzi opowiadałaby się za tym, żeby wszyscy Serbowie przeprowadzili się do Rosji”.
Bycie Serbem to dla Nemanji Kusturicy – takie imię nosi Emir odkąd przeszedł na prawosławie w 2005 roku – zasadnicza, konstytuująca część jego samopoznania. Ignorując deklarowany niegdyś ateizm swoich rodziców, dziś jest pewien: „Kusturicowie dwieście pięćdziesiąt lat byli muzułmanami, ale tylko po to, żeby móc przeżyć pod Osmanami”. A on teraz ostatecznie zrywa ze sturczeniem swojej rodziny i wraca do domu, pod skrzydła prawosławnej cerkwi. Ten ostentacyjny rozwód z „grzechami” przodków nie pozostał bez nagrody: 21 stycznia tego roku [2010] w Moskwie patriarcha rosyjskiej cerkwi prawosławnej Cyryl, Emirowi – to znaczy Nemanji – Kusturicy wręczył doroczną nagrodę Międzynarodowego Funduszu Narodów Prawosławnych, wyrażając swoje uznanie z powodu „niespotykanych starań o wzmocnienie jedności prawosławia”.
Do tego dochodzi aktywne zaangażowanie Kusturicy w protesty przeciw niezależności Kosowa. W lutym 2008 roku właśnie on był jednym z głównych przemawiających podczas masowych demonstracji w Belgradzie. W centrum serbskiej stolicy darł się przed ścianą mikrofonów i dziesiątkami tysięcy zgromadzonych nacjonalistycznych ultrasów: „Jakiemu mitowi przypadamy? Kosowskiemu!”. Pozostająca w stanie kolektywnego zatrucia masa odpowiedziała mu po tych słowach kilkuminutowym skandowaniem „Emirze – Serbie!”, po czym kamieniami i koktailami Mołotowa obrzucone zostały ambasady zachodnich państw. Wtedy stało się jasne, dlaczego w tym kraju o upadłej ekonomii tylu ludzi głodnych jest nacjonalistycznych haseł. I jaką rolę grają tu prominentne jednostki, takie jak Kusturica.
Emir obecny jest w serbskich mediach nie tylko wówczas, kiedy odwiedzają go gwiazdy światowego formatu, takie jak Johnny Depp czy Maradona. On jest wzorem. Słucha się go, dyskutuje i bierze poważnie wszystko, co mówi. Tę rolę reżyser wykorzystuje do promocji swoich nacjonalistycznych przekonań. Na przykład, biorąc pod swoje skrzydła rosyjskiego malarza Andreja Budajewa i umieszczając wspólne zdjęcia w katalogach jego wystaw. Wystarczy spojrzeć na obrazy protegowanego Budajewa, żeby wielkoserbskie poglądy Kusturicy stały się brutalnie jasne: widzimy na nich dawnego serbskiego führera Radovana Karadžicia o smutnej twarzy i z kajdanami na rękach – bohatera, który składa się w ofierze prawosławiu. Nie gorzej wyglądają Milošević i poszukiwany przez Trybunał ds. Zbrodni w Byłej Jugosławii szef bośniackich Serbów Ratko Mladić [od tamtej pory Mladić został aresztowany i skazany przez Trybunał na dożywotnie więzienie]. A ich wrogami są zachodni politycy: Madeleine Albright, George H. W. i George W. Bushowie i/lub Javier Solana. Na jednym z obrazów Budajewa przedstawieni zostali jako banda ubrana w nazistowskie mundury i zakrwawione rzeźnickie fartuchy, którą prowadzi tylko jeden cel – rozszarpać Serbię.
Dzieła Budajewa podziwiać można w etno wsi Kusturicy, Drvengradzie. Reżyser wybudował to siedlisko w zachodniej Serbii na potrzeby realizacji filmu Życie jest cudem. Jeszcze za rządów Miloševicia Kusturicę mianowano dyrektorem Parku Narodowego Mokra Gora, który okala Drvengrad. W tej okolicy Kusturica jest jedynym pracodawcą. Większość czasu reżyser spędza w swojej wsi, nazywanej kolokwialnie Kustendorfem. Tu prowadzi szkołę filmową, tu też każdego roku, pod patronatem serbskiego ministerstwa kultury, odbywa się międzynarodowy festiwal filmowy Kustendorf. „Zbudowałem średniowieczną osadę mieszkalną”, oświadczył w telewizji Arte, „swego rodzaju twierdzę, w murach której ludzie znajdują schronienie. Bo wierzę, że dzisiaj człowiek musi mieć enklawę, która go uratuje przed grożącą katastrofą”.
Przed jaką katastrofą? Drvengrad, mówiąc na marginesie, bardziej niż enklawę przypomina park rozrywki. Tak też widzą go liczni uczniowie, których się tu każdego dnia zwozi ze wszystkich zakątków Serbii. W lokalnym kinie, w serbsko-prawosławnej drewnianej cerkwi, w restauracjach, sklepach i na stoiskach z – serbskimi – produktami w pociągający sposób serwuje im się obraz świata widzianego oczami serbskiej skrajnej prawicy. Tu słuchają – w filmach Kusturicy i na występach Non Smoking Orchestra – znanej „cygańskiej muzyki”. W odróżnieniu od swoich węgierskich czy rumuńskich odpowiedników, serbscy ultraprawicowcy nie są przeciwni Cyganom. Romom pozwala się uczestniczyć w życiu tak długo, jak długo mieszczą się w serbskim stereotypie – czyli póki są prawosławni i muzykują.
Jako naukowcy, uczniowie, nauczyciele – krótko mówiąc, jako normalni członkowie społeczeństwa – „cyganie” wśród serbskich nacjonalistów „ujdą” na tyle, na ile uchodzą w filmach Kusturicy. Inna sytuacja, przeczyłaby ich naturze, o której w wywiadzie udzielonym niemieckiemu magazynowi „Novo” reżyser powiedział: „Cyganie trwają jak insekty, dochodzi między nimi do selekcji na podstawie koloru i kształtu ich skrzydeł”.Czy to rasizm? Takie pytanie w ogóle nie dotyczą Kusturicy. Jego agresja wobec krytyków jest dobrze znana. Jesienią zeszłego roku wyrzucił z Kustendorfu pewną chorwacką ekipę telewizyjną, ponieważ dziennikarze upierali się przy pytaniu o jego stosunek do Miloševicia. Czy Kusturica nie wypowiedział kiedyś w rozmowie z “New York Timesem” zdania, nad którym warto się zastanowić: „Nie obchodzi mnie demokracja. Skoro już mam swoje miasto, to mogę wybrać sobie jego mieszkańców”.