Źródło: “Vreme” (numer 521)
Autor: Nebojša Grujučić
Data publikacji oryginału: 28/12/2000
Przekład: oh/2018
Uwagi w [kwadratowych nawiasach] dodano w tłumaczeniu
Powiązane teksty na stronie: Niedyskretny urok czarnej fali (wywiad, 1981)
Dalsza lektura: duża część koncertu, który stał się okazją do przeprowadzenia poniższego wywiadu dostępna jest na kanale YT Videokodu (link do playlisty).
Darko Rundek (ur. 1956) to muzyk, autor tekstów, reżyser, aktor. W latach 80. frontman nowofalowego zespołu Haustor; od lat 90. występuje pod własnym nazwiskiem, współpracując z różnymi muzykami pojawiającymi się u jego boku jako Cargo Orkestar, Cargo Trio, Ekipa. Obszerniejszy życiorys Rundka znajduje się pod tekstem wywiadu.
Ach, cudowna ciszo przedwyborcza! Dwa występy Darka Rundka w SKC [Studentski kulturni centar, jedna z najważniejszych scen muzycznych i artystycznych w Belgradzie, w latach 80. silnie związana z nową falą] oraz w zatłoczonej Hali Sportowej w Nowym Belgradzie, które odbyły się w przeddzień serbskich wyborów parlamentarnych [mowa o historycznych, pierwszych po upadku Miloševicia, wyborach, które odbyły się 23.12.2000 roku] to dla wielu obecnych koncerty ich życia. Intensywność, którą podczas tych trzech wieczorów emanował Rundek – wprawdzie dziesięć lat starszy niż podczas ostatniego spotkania z belgradzką publicznością, ale jak zwykle szykowny i mocny – razem z doskonałym gitarzystą Žanem Jakopačem i najmądrzejszą w tej części Europy sekcją dętą, z pewnością rzuciła wyzwanie kompletnie u nas podupadłym koncertowym i muzycznym standardom. Znamienne, że te koncerty wszyscy – od organizatorów do licznych Filoktetów ostatnich wojen – przeżyli w sposób bardzo osobisty, jako ostateczny dowód, że cały ten obrzydliwy czas, który nam odebrano i zmarnowano znalazł się za nami. Dowód na to, że po długim okresie bycia w ciągłej kontrze, w końcu jest coś, za czym można się opowiedzieć, i że choć przez chwilę trwa normalne życie, w którym – pomimo tych wszystkich chorągwi dookoła – wybrać można własną stronę. Zostaje mieć nadzieję, że na kolejne spotkanie z Rundkiem nie przyjdzie nam czekać kolejnych dziesięciu lat i że tym, co zagrał i zaśpiewał dostatecznie przewietrzył tutejszą scenę rockową, tak by zdołała powstać z delirium, majaczenia, samozadowolenia i generalnej przeciętności, w którą popadła. W te trzy wieczory można było zobaczyć jak muzyka naprawdę powinna wyglądać.
Z Darkiem Rundkiem rozmawiam w drugim dniu koncertów, podczas gdy on spóźnia się właśnie na próbę.
NEBOJŠA GRUJUČIĆ: Konferencja prasowa, która odbyła się w przeddzień waszego pierwszego koncertu przyciągnęła bardzo wielu dziennikarzy, jednak żaden z nich nie zapytał cię o wojnę, o Serbów i Chorwatów.
DARKO RUNDEK: Tak, ale ten temat stale wisiał w powietrzu. Te pytanie z pewnością istnieją, nie możemy udawać, że jest inaczej. Ale prawdopodobnie wszyscy byli świadomi, że zadając je, możemy otworzyć emocjonalną puszkę Pandory, której zawartość doprowadziłaby nas do tego rodzaju rozmowy, która w istocie przestaje być rozmową.
Może te pytania nie padły też z poczucia, że nie jesteście ich prawowitymi adresatami, że przychodzicie jakby z trzeciej strony.
Tak, myślę, że i to miało znaczenie. Naprawdę nie uważam, żebym był w stanie powiedzieć o tym coś znaczącego. Prawda jest taka, że ze wszystkich nowofalowych zespołów Haustor był tym najbardziej chorwackim – śpiewaliśmy w języku kajkawskim [jeden z trzech dialektów języka chorwackiego, używany m.in. w Zagrzebiu] o rzeczach, które nas otaczały, a które miały w sobie coś specyficznie chorwackiego. Z drugiej strony, między Serbami i Chorwatami jest rodzaj erotyzmu, który zawiera w sobie coś inspirującego… Istnieje jakaś komplementarność. Może dlatego ta wojna była tak krwawa – bo wszystko wywróciło się na swoją złą stronę. My przychodzimy z trzeciej strony w tym sensie, że nigdy nie udawaliśmy, że jesteśmy kimś innym niż byliśmy i do tej pory jesteśmy, i dlatego nie musimy nikomu niczego udowadniać. Kiedy jesteś, kim jesteś, kiedy w ogóle wiesz kim jesteś, wtedy możesz wejść z innym w dialog. Stosunki Serbów i Chorwatów bez wątpienia mają jakąś swoją wewnętrzną dynamikę, za sprawą której pojawiła się na przykład jugosłowiańska nowa fala, która rozwinęła się z tego wzajemnego wizytowania, z wymiany, powstawała z kontaktu dwóch kulturologicznych, komplementarnych matryc. Zatem ta dynamika może działać konstruktywnie, ale może też stać się straszliwie destrukcyjna. Myślę, że okres destrukcji zmierza ku końcowi, a ile czasu zajmie nam, żebyśmy te rany, długi, utajone chęci zemsty i wszystko inne skanalizowali i ustabilizowali, to się dopiero okaże. My przyjechaliśmy tu jako ci, którzy nie byli wmieszani w to wszystko, którzy nie brali udziału w destrukcyjnym elemencie tej relacji, przyjechaliśmy i próbujemy budować element konstruktywny.
Masz ciekawą teorię dotyczącą ideologicznej pozycji nowej fali w ówczesnym systemie.
Z ideologicznego punktu widzenia nowa fala razem z punkiem, który wyrzucił ją naprzód, była bardziej lewicowa niż sam system, w którym się narodziła – system, w który ostatecznie uderzono przecież z prawej strony. W sensie naszej bezkompromisowości byliśmy ultralewicowi. Być może jednak posiadanie takiej lewicowej, nie nazbyt destrukcyjnej opozycji, która tak naprawdę wyznawała te same wartości, tyle że nie w wersji zbiurokratyzowanej było systemowi droższe niż borykanie się z jakimiś skinheadami. Oczywiście, o ile w ogóle ktokolwiek o tym rozmyślał.
I ostatecznie na scenę weszły nacjonalizmy.
Ideologie nacjonalistyczne są bardzo prymitywne. Wiążą się z plemiennymi emocjami, czymś co przychodzi z mrocznej strony świadomości. Jako irracjonalne były w stanie dotknąć ludzi dużo głębiej niż mogły to zrobić ideologie oparte na jakimś schemacie, będące racjonalną społeczną koncepcją.
Haustor był zawsze zespołem zaangażowanym. Ty do dzisiaj pozostałeś zaangażowany, ale w inny sposób. Istnieje różnica między zaangażowaniem takiej piosenki jak Pogled u BB [Spojrzenie w lepszą przyszłość] i utworu More, more [Morze, morze] z albumu Apokalipso.
More, more powstało w reakcji na wszechobecne w Chorwacji fałszowanie przeszłości, na gadanie w stylu „komunistyczny mrok, to, tamto”… Każdy, kto żył i dorastał w określonym czasie, indywidualnie tego czasu doświadczał. A mimo to nagle pojawiła się masa ludzi, którzy godzą się zrewaloryzować swoje autentyczne, osobiste doświadczenie, swoją pamięć, i zaczyna się przemalowywanie historii. W piosenkach More, more i Šuvar i varivo mówię „ludzie, poczekajcie trochę, najpierw trzeba sobie przypomnieć, co tu tak naprawdę było”. Poza tym, to czas naszego dzieciństwa, czas, kiedy wszystkie wrażenia są bardziej soczyste, bogatsze i wydało mi się dobrym pomysłem, żeby na to fałszowanie przeszłości spojrzeć oczami dziecka.
Motywy pojawiające się w piosenkach Crni žbir [Czarny szpicel], Duhovi [Duchy], Uhode [Szpiedzy] pojawiły się również w nowych utworach, na przykład w piosence Crni dusi [Czarne duchy; mowa o leitmotivie bycia szpiegowanym, obserwowanym, który pojawiał się również we wcześniejszej twórczości Rundka]…
One wszystkie trącą paranoją, ale ostatecznie paranoja jest jedną z form przetrwalnych ludzkiego ego. W wymienionych piosenkach rozliczam się z tym, co obserwuję w sobie i dookoła siebie, próbując jednocześnie nadać temu pewną formę, która jednak nie ogranicza się do konkretnej sytuacji bycia szpiegowanym czy podsłuchiwanym.
To było bardzo emocjonujące przeżycie usłyszeć piosenkę Sejmeni po dziesięciu takich latach.
Niektóre piosenki, takie jak Sejmeni czy Šal od svile [Szal z jedwabiu], zyskały nowe treści, stały się bliższe. Kiedy powstawały, były w jakiejś części wyśnione, a teraz stały się częścią doświadczenia.
W porównaniu z pełnymi buntowniczości i adrenaliny piosenkami Haustora, utwory z twoich albumów solowych są spokojniejsze, czuć w nich tęsknotę za prywatnością, za Osunčanim otocima [Słonecznymi wyspami].
To jest najważniejsza różnica między tym, co robiłem z Haustorem i tym, co robię teraz z zespołem. Ta buntowniczość, której jest mniej w nowych piosenkach, była częścią młodości, wyrazem potrzeby wykazania się. Na nowych albumach nie mam potrzeby się wykazywać. Niektóre, że tak je określę, iluzje dotyczące buntu czas zdemaskował, i dzisiaj w swojej działalności za najbardziej buntownicze uważam pragnienie, żeby nasz zespół niósł ze sobą jakąś realną moc dobra, przyjaźni, żeby te rzeczy, którymi już nie potrzebuję się wykazywać, były żywe tu przed nami.
Z powodu tej buntowniczości kojarzonej z Haustorem sporo osób widzi w tobie kogoś między Šejnem [tytułowy bohater jednej z piosenek] a jakimś hiszpańskim weteranem, żołnierzem niesłusznie przegranej wojny przeciwko głupocie i bezsensowi.
Nie wiem jak mnie widzą inni ludzie, takie rozeznanie wymagałoby dystansu, który w podobnej sytuacji jest niemożliwy. Próbuję w sposób odpowiedzialny emanować tym, co według mnie nadaje życiu sens. Nie sądzę też, żeby jakakolwiek wojna została przegrana, wręcz przeciwnie. Zresztą, pieprzyć wojnę, tam nie ma zwycięstw… Ta wojna, że ją tak nazwiemy, w którą ja jestem wplątany wciąż trwa, ale to nie jest wojna wielkich chorągwi, trąb i filmowych gestów. Ona się zaczyna we mnie i kieruje się ku światu, jest między nami, przenosi się na najbliższych, na rodzinę, na zespół i zatacza coraz szersze kręgi. Wydaje mi się, że ta wojna jest wciąż żywa, ale jej kształt staje się coraz mniej oczywisty. Mam jednak nadzieję, że z tego wszystkiego, co robimy rodzi się wiara – wielka wiara w zawartość, w siłę, w możliwość dostojnego życia, które świadomie realizowane jest tu i teraz. Bo tylko tu i teraz życie może się urzeczywistnić. W tym sensie ta wojna jutro znowu zostanie przegrana, a pojutrze być może znowu ją wygram.
Realizowałeś słuchowiska radiowe, muzykę do filmów i przedstawień teatralnych, w Mostarze w 1991 roku wyreżyserowałeś przedstawienie Ne [Nie]. Jaki jest twój stosunek do teatru?
Poza tym przedstawieniem niczego nie wyreżyserowałem w międzyczasie. Już dawno uznałem, że nie jestem dobrym reżyserem teatralnym i wyrzekłem się tego zajęcia. Nie przepadam za aktorami, nawet przez pewien czas mnie irytowali. Może kiedyś jeszcze się za to wezmę, ale teraz nie czuję takiej potrzeby. Teatr to silne medium, które jakimś cudem trwa pośród konkurencji w postaci wszystkich tych gier komputerowych, internetu, filmów, kaset video, które możesz wypożyczyć, jak tylko przyjdzie ci ochota. A to znaczy, że nic innego nie może zastąpić immanentnej wartości teatru, czyli tego momentu, kiedy na scenie, będącej świętością, ołtarzem, urzeczywistnia się kontakt człowieka z czymś niewidzialnym, z ukrytym sensem, sacrum. Nawet kiedy przedstawienie służy tylko rozrywce, oferując widzom możliwość wczucia się w jakąś rolę czy sytuację, teatr realizuje ludzki sen o tym, by dosięgnąć jakichś innych form istnienia.
Pierwszy koncert w SKC zakończyliście piosenką Šaralo akrobata Ona se budi oraz minutą ciszy ku czci Milana Mladenovicia [zmarły w 1994 roku legendarny frontman Šarala i EKV].
Słyszałem komentarz, że ta cisza była zbyt ciężka jak na proste, radosne spotkanie, w którym wszyscy wzięliśmy udział. Ale po tej piosence nic innego nie wydawało mi się właściwe. Jednak usłyszałem też komentarze, że ta minuta milczenia mogła stać się nie tylko milczącym wspomnieniem Milana, ale że mogliśmy wspólnie milczeć o wielu sprawach, które się w międzyczasie wydarzyły.
Na koncercie zagraliście też jedną nową piosenkę która została świetnie przyjęta. Kiedy pojawi się nowy album?
Ta piosenka będzie siłą napędową następnego albumu. Niektóre utwory już powstały i może do wiosny kolejnego roku wrzucimy je na nowy album.
Płeć artystyczna
Zagrzebska grupa Haustor nigdy nie należała do najpopularniejszych i najliczniej wydawanych zespołów dawnej Jugosławii, ale dzięki swoim czterem albumom – Haustor, Treći svijet, Bolero i Tajni grad – zdobyła uprzywilejowaną pozycję zespołu kultowego. Będący odgałęzieniem nowej fali Haustor, miał jakby inną artystyczną płeć na ówczesnej niejednorodnej scenie rockowej w porównaniu do pełnej zamętu i agresji Pekinškiej patki albo grupy Pankrti. Jako autorzy na pierwszych dwóch albumach Haustora podpisani zostali Darko Rundek, reżyser teatralny i frontman grupy oraz basista i etnolog Srđan Žljebačić Saher. Saher po nagraniu albumu Treći svijet opuścił grupę, następnie grał w zespołach Naturalna mistika, Vještice, Brojani, wydał tom poezji Kargo kult i od lat zapowiada wydanie solowego albumu. Autorem muzyki i tekstów ostatnich dwóch płyt Haustora jest Darko Rundek, który na początku wojny wyjechał z Chorwacji i zamieszkał w Paryżu, gdzie mieszka do dziś i gdzie zajmuje się głównie pisaniem muzyki teatralnej. W 1996 roku wydał w Chorwacji swój pierwszy, pod każdym względem wyjątkowy, album solowy Apokalipso, którym powrócił na sam szczyt chorwackiej sceny muzycznej. W tym samym roku wydana została koncertowa płyta Haustora Ulje je na vodi prezentująca materiał zarejestrowany w 1982 roku. W bieżącym roku Rundek wydał drugi album solowy zatytułowany U širokom svijetu. Darko Rundek pozostaje jednym z najważniejszych autorów z obszaru dawnej Jugosławii, a jego koncerty to niepowtarzalna przygoda i przekonywające muzyczne opracowanie tego, co się nazywa philosophia normalis.