Źródło: Deutsche Welle
Autorka: Una Sabljaković
Data publikacji wywiadu: 07/10/2019
Przekład: oh/2021
Uwagi w [kwadratowych nawiasach] dodano w tłumaczeniu
Staša Zajović (ur. 1953) – aktywistka działająca na rzecz pokoju i praw kobiet. W latach 1985-1992 działała w feministycznej grupie Kobieta i spełeczeństwo (Žena i društvo) w Begradzie, następnie (1991) znalazła się wśród założycielek organizacji Kobiety w Czerni (Žene u crnom), której do tej pory przewodzi. Wielokrotnie nagradzana za wkład w szerzenie pokoju.
Kobiety w Czerni (Žene u crnom), czyli “kobieca pokojowa grupa feministyczno-antymilitarystycznej orientacji” działająca w Belgradzie i regionie od października 1991 roku jako część międzynarodowej sieci Women in Black. Organizacja występuje przeciwko wszelkim formom przemocy i dyskryminacji (militaryzmowi, wojnie, nacjonalizmowi, seksizmowi, homofobii, rasizmowi), dąży do konfrontacji z wojenną przeszłością na terenie dawnej Jugosławii i walczy o uznanie swojej odpowiedzialności przez wszystkie strony konfliktu. Buduje herstorię regionu, czyli historię, dla której punktem odniesienia są doświadczenia i losy kobiet. Organizacja prowadzi szereg programów edukacyjnych, tworzy sieć wsparcia dla kobiet; odegrała ważną rolę w działaniach na rzecz uznania gwałtu za zbrodnię wojenną. Kobiety w Czerni organizują performanse i akcje uliczne, którymi m.in. nagłaśniają aktualne problemy, przypominają o rocznicach trudnych wydarzeń z najnowszej historii regionu. Ich slogan to drzazga w oku patriarchalnego społeczeństwa: “zawsze nieposłuszne”.
Lind do dedykowanego wpisu na Fb
Staša Zajović, jedna z założycielek organizacji Kobiety w Czerni [Žene u crnom], mówi Deutsche Welle o aktywizmie na rzecz pokoju, obecnych i byłych władzach Serbii, wpływie Serbskiego Kościoła Prawosławnego i nieustającym podżeganiu do nienawiści w regionie.
UNA SABLJAKOVIĆ: Z okazji Światowego Dnia Pokoju 21 września władze hiszpańskiej prowincji Nawarra wręczyła Pani nagrodę za działalność pokojową. Co dla Pani i dla Kobiet w Czerni znaczy ta nagroda?
STAŠA ZAJOVIĆ : Ona jest nie tylko ważnym międzynarodowym dowodem uznania, ale też w Serbii, gdzie jesteśmy poddawani demonizacji, naciskom i prześladowaniom, działa jak rodzaj tarczy obronnej dla aktywistów i aktywistek naszej organizacji. W tym państwie kompletną amnestią objęci są ci, którzy nas napadali i napadają. Gdyby nie istniały międzynarodowe organizacje, takie jak Amnesty International, byłoby niemożliwe przetrwać to wszystko.
Pani jako jedna z założycielek Kobiet w Czerni była wśród tych, którzy w Serbii jako pierwsi otwarcie sprzeciwiali się wojnie. Co w tym momencie uważa Pani za najważniejszy rezultat tej pracy?
Myślę, że wszystko, co robiłyśmy miało sens, że nasza praca nie była pracą syzyfową. Przeprowadzone jakiś czas temu badanie wskazało, że pierwszym skojarzeniem, które przychodzi ludziom do głowy po usłyszeniu nazwy naszej organizacji jest Srebrenica. Prowadzone przez nas akcje sprawiły, że o pewnych tematach jednak się rozmawia.
Ludzie bezbłędnie wiedzą, czym się zajmujemy, wiedzą, że się nie zmieniamy i że nie mieścimy się w strategiach i tematach promowanych przez projekty [grantowe]. Przeprowadziliśmy 2330 akcji ulicznych, z których dwie trzecie poświęcone były konfrontacji ze zbrodniami wojennymi. Od początku mieliśmy wsparcie grup Škart, DAH teatar i Art klinika. Stworzyłyśmy nowe praktyki, takie jak feministyczne podejście do sprawiedliwości.
Powiedziała Pani, że aktywistki należące do organizacji i dzisiaj często spotykają się z napadami. Czy któraś z tych napaści miała finał w sądzie?
Od początku byłyśmy celem ataków ze strony różnych elementów państwowych i niepaństwowych. Naciski były bardzo różnego rodzaju – od wprowadzania zakazów administracyjnych po fizyczne napaści. W tym sensie nawet upadek Slobodona Miloševicia niewiele zmienił. Kiedy Košutnica był przy władzy żyliśmy tu w systemie jakiegoś zaściankowego moralizmu, który objawiał się różnymi formami publicznego zawstydzania. Punktem kulminacyjnym było zakazanie naszej parady 8 marca 2008 – tamtego roku nawet władze Kabulu nie wydały podobnego zakazu.
Siła prześladowań wzrosła z momentem powrotu do władzy tych, którzy rządzili już w latach 90. Patrząc z perspektywy ostatnich kilku lat, najpoważniejszy napad na nas miał miejsce w 2014 roku, kiedy rzecznik jednostki antyterrorystycznej MSW Radomir Počuča publicznie nawoływał do linczu na nas, po czym sąd oczyścił go z zarzutów. W tym samym roku napadnięto na nas w Valjarevie, ponieważ obchodziłyśmy rocznicę zbrodni w Srebrenicy. I ci, którzy na nas wtedy napadli, również zostali oczyszczeni z zarzutów.
W 2017 roku wasza organizacja stanowczo potępiła wypowiedź czarnogórskiego metropolity Amfilohije Radovicia, który napiętnował kobiety decydujące się na aborcję. Jednym z głównych obszarów waszej działalności jest właśnie walka o prawa kobiet. W jakim aspekcie kobiety w Serbii i regionie są dziś najbardziej zagrożone?
W serbskim parlamencie jest wprawdzie wysoki odsetek kobiet, jednak są to jedynie reprezentantki swojego przywódcy, ujawniają się tylko wówczas, kiedy trzeba się policzyć z nieposłusznymi kobietami lub kiedy trzeba napaść na opozycję. W imię wojny o prawa kobiet obecna władza demonizuje opozycję, jednocześnie nie podejmując działań przeciwko przestępcom seksualnym, którzy znajdują się w jej szeregach.
Liczni intelektualiści, osoby publiczne i dziennikarze krytykowali Serbski Kościół Prawosławny za to, że w latach 90. popierał trwające wojny. Czy w tej chwili ktoś z przedstawicieli kościoła wykorzystuje religię w celach politycznych i w jaki sposób?
W Serbii tak naprawdę nie wiadomo kto kim rządzi i czy jest to państwo teokratyczne. Nie jest jasne, czy Vučić dogaduje się z patriarchom w kluczowych sprawach państwowych. A w państwie sekularnym żadna wspólnota religijna nie może wpływać na kwestie polityczne, oświatowe i zdrowotne.
Poza tym, reprezentanci kościoła popierają skazanych zbrodniarzy wojennych, jak to było w przypadku generała Vladimira Lazarevicia [w 2009 roku skazany został przez haski trybunał za zbrodnie wojenne popełnione w trakcie trwającej od marca 1998 do czerwca 1999 roku wojny w Kosowie]. Co więcej, w samym kościele doszło do szeregu przestępstw na tle seksualnym, z których żadne nie doczekało się sądownego epilogu, ponieważ uległy przedawnieniu. Nie oznacza to jednak, że wewnątrz Serbskiego Kościoła Prawosławnego nie ma ludzi bardzo porządnych. Świadomość tego spowodowała, że wydałyśmy książkę „Religie a aktywizm na rzecz pokoju”. To dla mnie ważny temat, ponieważ część wspólnot religijnych w Serbii i regionie wniosła znaczący wkład w ruch pokojowy.
Wasza organizacja jest jedną z tych, które w Serbii walczą o to, żeby dzień 11 września ustanowić Dniem Pamięci Ofiar Masakry w Srebrenicy. Poza tym, obchodzicie rocznice różnych zbrodni popełnionych w latach 90., bez względu na to, kto się ich dopuścił. Co Pani myśli o stanowisku aktualnej serbskiej władzy w sprawie zbrodni z przeszłości? Na ile wasze działania miały wpływ na przeciętnego obywatela Serbii?
Demonizacja nie tylko Kobiet w Czerni, ale i innych organizacji, które w Serbii walczą o konfrontację ze zbrodniami wojennymi sprawiła, że przeciętny obywatel interesuje się tym, o czym mówimy. Mam dużo doświadczenia w pracy w terenie i rozmowy z ludźmi są dla mnie bardzo ważne. W takich rozmowach ludzie bardzo szybką tracą uprzedzenia.
Inną sprawą jest to, że wiele osób boi się presji społecznej i zemsty. Jako Kobiety w Czerni posiadamy cały szereg programów edukacyjnych, jednak o tych kwestiach należałoby mówić w ramach regularnego systemu edukacji, a na ten nie mamy wpływu. Te kwestie powinny być poruszane w podręcznikach szkolnych, za tym musi stać Akademia Nauki i Oświaty i wszyscy ci, którzy stworzyli formuły służące usprawiedliwianiu wojny i sławieniu zbrodniarzy. Zwykli ludzie są tu po prostu ofiarami manipulacji reżimu, intelektualistów i mediów.
Mimo że wojny w regionie zakończyły się ponad 20 lat temu, nacjonalistyczny ładunek jest nadal wyczuwalny w Serbii, Bośni i Hercegowinie oraz Chorwacji. Czy ta sytuacja poraża Panią, czy może jest źródłem motywacji do kontynuowania pracy?
Projekt wzniecania nienawiści rozpoczął się w latach 90. i trwa do dziś. Jego celem jest wywołać w ludziach strach. Przedstawiciele serbskiej władzy jedno mówią europejskim oficjelom, a drugie w kraju, gdzie panuje bardzo silne polityczne poddaństwo. W kraju takim jak Serbia media to platformy służące do transmisji reżimu, to urzędy propagandy. Najstraszniejsza trucizna nacjonalizmu ma na celu zapobiec jakiemukolwiek rodzajowi konstruktywnego buntu.
Rzecz jest obecnie o tyle bardziej niebezpieczna, że dzieje się również w obrębie pogrążonej w regresji Europy, która pokazuje rasistowską twarz. W imię chrześcijańskiej cywilizacji Zachodu prześladuje się ludzi – tych, którzy są innego koloru skóry, którzy uciekają przed wojną, biedą i najgorszymi niesprawiedliwościami. Wzmacnianie się prawicowych sił sprawia, że autokraci pokroju Orbana i Vučicia stają się w Europie standardem. UE i jej biurokraci nie mają interesu w zajmowaniu się prawami człowieka i obywatelskimi swobodami u nas. Ich nie interesuje terror, który wprowadzają tego typu reżimy, ale to, jaki rodzaj stabilności mogą im one zapewnić.
W Europie istnieją jednak ruchy tworzone przez niezrównanych, wspaniałych ludzi. Ich Europa, tak myślę, przeżyje UE. A wszystko to, co obecnie dzieje się u nas i w Europie zobowiązuje mnie, żebym kontynuowała swoją pracę wspólnie z zaniepokojonymi i odpowiedzialnymi ludźmi, którzy przeskakuję wszystkie mury i niestrudzenie walczą.