Źródło: NOIZZ
Autor: Miloš Dašić
Data publikcji artykułu: 6/03/2021
Przekład: oh (03/2021)
Uwagi w [kwadratowych nawiasach] dodano w tłumaczeniu
Link do dedykowanego wpisu na Fb
* autor artykułu troszkę przekłamał – budynku BIGZ-u państwo pozbyło się już dawno. Obecna transakcja sprzedaży zawarta została między prywatnymi podmiotami. Nevertheless, to nie zmienia faktu, że państwo ma całą sprawę głęboko wiadomo gdzie – a nie powinno.
BIGZ: Budynek BIGZ-u wzniesiony został na potrzeby Drukarni Państwowej Królestwa Jugosławii. Zaprojektował go Dragiša Brašovan, a prace budowlane trwały od 1934 do 1941 roku. Budynek stanowi modelowy przykład serbskiego modernizmu i jest dziś jednym z ikonicznych obiektów architektonicznych Belgradu.
W latach 40. belgradzka drukarnia była największą na Bałkanach i czwartą największą w Europie. Budynek symbolicznie zaprojektowano w kształcie cyrylicznej litery „P”, tak, by przypominał starą drukarską prasę. Obiekt ma 64 metry wysokości, 3,5 hektara powierzchni użytkowej, jego korytarze ciągną się przez 10 tysięcy metrów.
Po II wojnie światowej w budynku działały państwowe drukarnie, ostatnia z nich, utworzony w 1970 roku BIGZ (Beogradski grafičko-izdavački zavod) był właścicielem budynku do 2007 roku, kiedy państwo sprzedało go firmie Beta Partners za znacznie zaniżoną kwotę. W 2021 roku właścicielem budynku została pompowana rosyjskim kapitałem firma Marera Properties, która niedawno kupiła również budynek Beogradjanki. Marera zamierza zamienić BIGZ w nowoczesny biurowiec. Na szczęście będzie przy tym musiała współpracować z konserwatorem zabytków, ponieważ od 1992 roku obiekt wpisany jest do rejestru dóbr kultury.
Kontekst: Położony na Senjaku (czyli blisko centrum) budynek BIGZ-u od lat dwutysięcznych znany był przede wszystkim jako przestrzeń pracy muzyków i artystów oraz miejsce spotkań, imprez i koncertów. Od lat mówi się o “scenie BIGZ-u”, o “brzmieniu BIGZ-u”. Twórcy prowadzili tu swoje studia, atelier i “próbownie”, wynajmując w przystępnych cenach lokale na najwyższych piętrach budynku. Niższe piętra również były wynajmowane – znajdowały się tu biura, zakłady, siedziby różnych organizacji. W marcu 2021 roku zrealizowana została transakcja sprzedaży obiektu w wyniku czego dotychczasowi rezydenci zostali pozbawieni miejsca pracy, a Belgrad stracił największe i najważniejsze centrum kultury alternatywnej, jakie posiadał.
Jakoś już się przyzwyczailiśmy, że nasza (miejska) władza burzy, siecze i sprzedaje bez zapowiedzi, na szybko i pośród nocy. O wysiedlaniu BIGZ-u mówi się od dawna, a informacje o jego sprzedaży są prawie tak stare, jak scena muzyczna zbudowana wokół rezydujących w nim twórców. Pojawiają się znowu – wiadomości o sprzedaży – i nie cieszy nas fakt, że gasi się jedno z najważniejszych miejsc spotkań młodych ludzi w tym mieście.
Zgodnie z ogłoszeniem, firma Marera Properies kupiła budynek i rozpoczęła jego renowację, a ludzie, którzy dotąd wynajmowali tu lokale dostali termin na ich opuszczenie. I w ten sposób przybito ostatni gwóźdź do trumny największego żywego centrum alternatywnej kultury w Belgradzie. Przez ostatnie kilkanaście lat każdy, kto miał jakikolwiek związek z muzyką w ten czy inny sposób przeszedł przez BIGZ. Jako twórca lub jako odbiorca. Jako uczestnik sceny BIGZ-u albo po prostu jako konsument pragnący napić się w jednej z tutejszych knajp lub spędzić trochę czasu z członkami któregoś z zespołów. Na pierwszy rzut oka zapuszczone i zimne ściany budynku kryły w sobie ciepłe serce bijące w rytmie perkusji najlepszych zespołów, jakie posiada to miasto. I nie dajcie się zwieść – to nie jest historia zatęchłych pokoików wynajmowanych przez zespoły wydające pierwsze demówki. Swoją przestrzeń miały tu również grupy występujące na Arenie [największa belgradzka przestrzeń sportowo-widowiskowa], jak Bajaga i Van Gogh, oraz różni raperzy, DJ-e, a nawet orkiestry grające muzykę narodową. Wszyscy oni żyli wspólnie pod jednym sklepieniem.
To nie jest historia sprzedaży czterech ścian, dachu, okien i drzwi, ale państwa pozbywającego się powołanego tu ducha, który nie miał nic do czynienia z tym państwem, szczególnie biorąc pod uwagę, że ono nagminnie odwraca się plecami do wszystkich młodych (i starszych), którzy się tu spotkali.
Przyjdzie czas, że o wartości BIGZ-u i jego wielkości będziemy rozprawiać – dopiero poczujemy jego zniknięcie z belgradzkiej sceny kulturalnej. Oczywiście nic się nie zatrzyma i nic nie zniknie – muzycy nadal będą grać, znajdzie się jakieś nowe (opuszczone) miejsce, w jakiejś innej części miasta, ale jeśli to was uspokaja i takie jest wasze spojrzenie na świat, to nie dziwcie się i nie buntujcie, kiedy przyjdą zaanektować część waszego tarasu i salonu, bo takie będzie ich widzimisię. Skoro BIGZ już przepadł, musimy krzyczeć z całej siły, żeby się to samo nie przytrafiło jego następcom.
Zespołem, z którym najwięcej osób wiąże BIGZ i całą jego scenę jest Repetitor. Frontman zespołu, Boris Vlastelica, opowiedział nam, jaka jest obecna sytuacja budynku:
“Nie istnieje chyba osoba, która nie miała tu nigdy próby, nie zagrała koncertu albo nie przyszła po prostu spędzić trochę czasu w BIGZ-ie. Nie ma gatunku, który nie byłby reprezentowany wśród rezydentów – raverów, przedstawicieli alternatywy, raperów, Bajagi, metalowców, składów grających na weselach, orkiestr cygańskich i wykonujących muzykę narodową, brakedancerów… Wszystkich tu mieliśmy. Szczytem były te dwa lata prohibicji, kiedy w budynku jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się nielegalne kluby i kiedy w weekendy przychodziło ponad tysiąc osób.
Zamykanie BIGZ-u na próby i muzykę to nie jest wcale izolowany przypadek. Już przed epidemią coraz trudniej było znaleźć w Belgradzie miejsce, gdzie można byłoby głośno grać. Wszystko – od nieelastycznych regulacji nakierowanych na gaszenie życia nocnego w centrum miasta, po regularną i komunalną policję, która dbała, by ta strefowość życia nocnego była przestrzegana – służyło tłamszeniu nocnego życia i walce o to, by nie było tak rozpasane i spontaniczne, jak kiedyś. To nie jest ważne z perspektywy marki Belgradu, turystyki czy wizerunku miasta w świecie. Ale jest bardzo istotne jako wentyl dla młodej kultury, którą zwalcza się na wszystkich frontach już od dziesięcioleci.
I tak na przykład zwiększyła się liczba ofert nakierowanych na cichsze, akustyczne koncerty bez perkusji i odbywające się we wcześniejszych godzinach, a znacznie zmniejszył wybór klubów, w których możliwy byłby głośny występ albo rave.
I ok, znajdzie się jakaś nowa przestrzeń, muzyka nie zniknie z Belgradu, już wszyscy szukają i jeśli ktoś ma dobry pomysł na nowe miejsce, niech daje znać. Przyciśniemy miasto i ministerstwo ze wsparciem opinii publicznej, które jest niezbędne, żeby można było znaleźć przestrzeń, gdzie można głośno grać i żeby ta nie znajdowała się poza terenami mieszkalnymi.
Dla BIGZ-u jest już za późno. Z powodu trwającej wiele lat kampanii medialnej, wiele osób jest przekonanych, że BIGZ jest od dawna zamknięty, ta bitwa jest już przegrana, ale idziemy dalej, to nie koniec. Problem istnieje i trzeba go rozwiązać.”
Jednym z nowszych zespołów, które grały i tworzyły w budynku BIGZ-u jest Sitzpinker. Pavle, basista zespołu, powiedział nam, co dla niego znaczył BIGZ:
“BIGZ sprawiał, że Belgrad przypominał miasta, które nas zachwycają, kiedy przychodzi do kultury, muzyki i sztuki. Wolność i bunt znikają z Belgradu, a zamknięcie BIGZ-u to jeszcze jeden krok do tyłu dla tej części kultury, która już teraz musi walczyć o swój byt. Na nieokreślony czas zostajemy bez przestrzeni do grania, tworzenia i bycia z innymi, bez przestrzeni, w której możemy poczuć, że nie wszystko jest złe w tym mieście. Z ciężkim sercem opuszczamy siódme piętro tego budynku, ale wierzymy, że Duch BIGZ-u pozostaje żywy, bo BIGZ to nie tylko budynek, ale ludzie, którzy go właśnie takim stworzyli.”