Źródło: Radio Slobodna Evropa
Autorka: Aida Đugum
Data publikacji wywiadu: 27/11/2020
Przekład: oh (07/2021)
Uwagi w [kwadratowych nawiasach] dodano w tłumaczeniu
Selma Selman (ur. 1991 w Bihaciu) – bośniacko-hercegowińska artystka sztuk wizualnych i aktywistka romskiego pochodzenia. Absolwentka malarstwa na ASP w Banjaluce oraz Wydziału Intermediów, Sztuk Wizualnych i Performansu na Syracuse University w Nowym Jorku. Twórczość Selmy zorientowana jest na aktywowanie zbiorowej samoemancypacji kobiet. Jej poszukiwanie funkcjonalnych i współczesnych wyrazów politycznego oporu wynika z osobistych doświadczeń artystki z różnymi formami opresji. Selman powołała do życia projekt Marsz do szkoły!, którego celem jest wzmocnienie pozycji romskich dziewcząt borykających się z ostracyzmem społecznym i ubóstwem.
[biogram jest luźnym tłumaczeniem oficjalnego bio artystki zassanym z jej strony www]
Uwaga: Wywiady na portalu Radio Slobodna Evropa są transktypcją realnych rozmów, czyli 1:1 przekładają słowo mówione na tekst, co nie musi – i zwykle nie jest – receptą na sukces:) Dlatego pozwoliłam sobie odrobinę zredagować tekst: znaczeniowo zostaje wszystko bez zmian, ale całość powinna się płynniej czytać.
Link do dedykowanego wpisu na FB.
„Trzeba wspierać dziewczynki, od małego. Dziewczynka, która otrzymuje edukację i wsparcie ma szansę wyrosnąć na niezależną kobietę posiadającą swoje cele, kierującą się w życiu własną logiką. To myślenie motywuje moje działania i jest powodem powstania projektu Marsz do szkoły!”, mówi w rozmowie z Radio Wolna Europa Selma Selman, artystka wizualna z Bihacia, która mieszka i pracuje pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Europą.
Przed trzema laty rozpoczęła realizację projektu Marsz do szkoły!, którego celem jest stworzenie romskim dzieciom warunków umożliwiających ukończenie szkoły podstawowej. Przedsięwzięcie Selmy najsilniej skupia się na edukacji dziewcząt. Dwudziestodziewięcioletnia nagradzana artystka, edukatorka i aktywistka mówi, że bez względu na obecny w Bośni i dominujący w romskich społecznościach patriarchat, dzięki odpowiedniemu wsparciu oraz edukacji dziewczynki mogą realizować w życiu swój potencjał.
Selma Selman jest bośniacko-hercegowińską artystką o romskich korzeniach. Zajmuje się malarstwem, tworzy instalacje wideo oraz performansy. W centrum jej zainteresowania znajduje się sztuka polityczna.
Ukończyła malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych w Banja Luce, po czym wzięła udział w Roma Graduation Program w Budapeszcie, gdzie studiowała angielski, socjologię i antropologię. Edukację kontynuowała na Syracuse University w Nowym Jorku, gdzie w 2018 roku obroniła dyplom na wydziale sztuk wizualnych i performansu.
RSE: Co udało się Pani dotąd osiągnąć dzięki projektowi Marsz do szkoły!?
SELMA SELMAN: Na początku muszę podkreślić, że z powodów ekonomicznych wiele romskich dzieci w piątej czy szóstej klasie podstawówki przestaje chodzić do szkoły. Kończą edukację, ponieważ muszą pomagać swoim rodzicom w pracy zarobkowej. Problem dotyczy dzieci obu płci, jednak w projekcie skupiam się na dziewczynkach, ponieważ one poddawane są podwójnej dyskryminacji – w romskiej rodzinie i poza nią. Co ważne, „Marsz do szkoły!” jest jedynym przedsięwzięciem w Bośni i Hercegowinie skoncentrowanym na zdobywaniu stypendiów naukowych dla romskich dziewczynek i śledzącym ich okres edukacji aż do momentu osiągnięcia niezależności.
W 2017 przez okres jednego roku pracowałam z organizacją BHeart w Waszyngtonie, która pomogła mi zdobyć pierwszą część stypendiów. Obecnie nad projektem pracuję sama z pomocą Dragicy Biuković, dyrektorki organizacji humanitarnej Alfa – Dragica pomaga mi z dziećmi i zajmuje się kwestiami administracyjnymi.
Obecnie mamy w programie dwanaście dziewczynek i trzech chłopców. Wcześniej projekt obejmował również dzielenie w szkole kanapek dla pięćdziesięciorga dzieci, ale z powodu pandemii i sytuacji finansowej musieliśmy zamknąć tę część programu.
W ostatnich dwudziestu latach tylko 15% romskich dzieci kończyło szkołę. Obecnie dzięki udziałowi w programie w Bihaciu szkołę kończy 90% dzieci. Dla mnie ważne jest, żeby czuły się zmotywowane, ponieważ trzeba pamiętać, że my udzielamy im tylko wsparcia – całą pracę związana z nauką i uczęszczaniem do szkoły dzieciaki wykonują same.
Liczę na to, że w przyszłości te działania otrzymają odpowiednie wsparcie instytucjonalne, ponieważ w tej chwili cały projekt prowadzę sama, a stypendia dla piętnaściorga dzieci fundujemy dzięki wpływom ze sprzedaży moich obrazów oraz organizacji niewielkich akcji fundrisingowych.
Jest Pani znana jako artystka, która w swoich pracach wskazuje na absurdalność społeczno-kulturalnych uprzedzeń i stereotypów oraz dyskryminacji, którą one rodzą. Co sprawiło, że jako artystka sztuk wizualnych zajmuje się Pani prawami człowieka?
Dorastając w mojej mahali [mahala to słowo pochodzenia arabskiego używane na Bałkanach, w Turcji i na Bliskim Wschodzie; oznacza niewielką część miasta – sąsiedztwo, okolicę] i przechodząc przez proces edukacji, której rola była kluczowa dla mojego osobistego dorastania, rozumiałam, że nie żyję w świecie, w którym panują równe prawa. Obserwowałam, że dyskryminacja obecna jest na każdym poziomie. Dlatego zdecydowałam, że moja sztuka nie będzie służyła wyłącznie estetyce i upiększaniu czyichś domów, ale stanie się środkiem do walki z dyskryminacją i stereotypami – nie tylko tymi, dotyczącymi Romów, ale też zogniskowanymi na wizerunku i roli kobiety.
Moje obrazy, fotografie, wideo – każda tworzona przeze mnie forma znaczeniowo nasiąka pytaniami społeczno-politycznymi. Oczywiście, rozwijane przeze mnie prace czy koncepty wychodzą z mojego własnego doświadczenia i przez to są w pierwszej kolejności osobiste, jednak w kolejnym kroku odnoszę je zawsze do kontekstu społecznego. Ostatnią, trzecią płaszczyzną, jest ta, na której staram się moją sztukę uczynić uniwersalną. Jest dla mnie ważne, żeby to, co tworzę nie służyło wyłącznie jednej strukturze publiczności, ale żeby było zrozumiałe również dla tych, którzy nie mają wykształcenia, dla tych, którzy nie znają się na sztuce, dla dzieci.
W swoich pracach pokazuje Pani położenie romskich kobiet. W mocnym wideo Nie patrzcie Cygance w oczy wskazuje Pani na ciężar dyskryminacji, z jakim Romki, szczególnie na Bałkanach, mierzą się od wieków. Jak Pani myśli, na ile ważnym jest, żeby mówić o tych kwestiach, na ile sztuka może rozbić takie uprzedzenia?
Być może sama jestem przykładem tego, że poprzez sztukę można, przynajmniej częściowo, zmieniać czyjeś pojęcie o Romkach, skonfrontować kogoś ze stereotypem, którym się posługuje. Niestety, dyskryminacja nadal jest obecna, być może już nieco mniej, ale ona istnieje nie tylko u nas – istnieje wszędzie na świecie.
Pracę, o której Pani wspomniała zrealizowałam podczas studiów na Akademii. Nie patrz Cygance w oczy mówi o fenomenie, który i dziś istnieje. Co z tego, że żyjemy w tzw. współczesnym świecie, skoro te stereotypy wciąż istnieją: dzieci nadal straszy się Cygankami, nadal Cyganka to postać egzotyczna, „brudna” kobieta, która może komuś powróżyć. Fakt, że nieprzerwanie używa się takich kategorii myślowych jest wstydem dla tego społeczeństwa, ujmą dla nas jako ludzi. Romka jest kobietą i posiada swoje wartości, należy jej się szacunek. Nasze opinie o innych nie mogą się opierać na ich narodowości, kolorze skóry, religii.
Skąd czerpie Pani inspiracje dla swoich prac?
Wszystko jest inspiracją, każda litera, każde słowo. Nie potrafię wyjaśnić skąd konkretnie czerpię inspirację. Ona przychodzi oczywiście z osobistego doświadczenia i z tego, co się wydarza. Przyglądam się codzienności. To są małe rzeczy, ale ogromnie ważne elementy. To, czego ludzie na co dzień nie dostrzegają, zaprezentowane w kontekście sztuki staje się ważne i widoczne, sprawdza i testuje zarówno społeczeństwo, jak i nasze codzienne życie. Zresztą, nie zajmuję się wyłącznie sztuką, ale też aktywizmem, który jest dla mnie bardzo ważny. Sztuka, jak mówiłam, nie służy wyłącznie doznaniu estetycznemu, ale też edukacji, analizie i próbie doprowadzenia do zmiany społecznej.
Czy w kontekście swoich międzynarodowych doświadczeń artystycznych może Pani powiedzieć, na ile ważna jest dziś sztuka polityczna? Jak bardzo jest ona ceniona na Zachodzie, a jaka jest jej sytuacja na Bałkanach?
Świat doskonały nie istnieje, jest utopią, dlatego sztuka polityczna jest najistotniejsza. Myślę, że ważne jest, byśmy poprzez sztukę przenosili nasze indywidualne doświadczenie i proponowali ludziom nowe sposoby myślenia o życiu, nowe pomysły na funkcjonowanie społeczeństwa. Powinniśmy naświetlać to, co w istocie jest problemem.
Jako artyści spełniamy ważną rolę – wchodząc w znaczące interakcje z otaczającym światem, wytwarzając nowe prace, proponując nowe sposoby myślenia, nowe idee – równocześnie jednak wiele czasu spędzamy, szukając sposobu na przeżycie, ponieważ tworzenie sztuki nigdy nie było zorientowane materialistycznie. Sztuka dopiero teraz staje się materiałem rynkowym, czymś co można sprzedać, żeby żyć.
Obraz malarski już dawno przestał być interesujący, jednak żyjemy w dobie kapitalizmu i artysta też musi znaleźć sposób na przeżycie. W Bośni nie ma grantów, które zapewniłyby możliwość przetrwania artystom, dlatego ci zarabiają sprzedażą obrazów, sprzedażą swoich prac, choć transakcje tego typu nie zdarzają się wcale często. Podobnie jest w Ameryce, tam również nie istnieje regularny program wsparcia dla artystów, podczas gdy w Europie, na przykład w Austrii czy w Niemczech, funkcjonują takie projekty.
Pani instalację Mercedes 310 od wielu lat zobaczyć można w bunkrze Tity w Konjicu. Jaki jest jej przekaz?
Praca odnieść się miała do zimnej wojny, jednak ponieważ urodziłam się w 1991 roku moja twórczość opowiada nie tyle o wojnie, co o życiu i dorastaniu w powojennym społeczeństwie. Szukałam zatem pomysłu na realizację pracy, która z jednej strony nawiązywałaby do zimnej wojny, a z drugiej mówiła o utopijnym bunkrze. Ostatecznie stworzyłam instalację badającą pojęcia bezpieczeństwa i stabilności ekonomicznej.
Na fotografii, która stanowi zasadniczą część pracy pozuję, siedząc na pace mercedesa mojego ojca. Jestem ubrana w piękną, elegancką sukienkę, przy czym na dłoniach mam rękawice używane przy zbieraniu złomu [zbieraniem odpadów podlegających recyklingowi, np. makulatury czy złomu, na Bałkanach bardzo często zajmują się Romowie]. Zdjęcie zrobiłam w aucie, które dla mnie było synonimem pewnej stabilizacji: kiedy wracałam ze studiów w Banjaluce do rodzinnego Bihacia i widziałam, że mercedes nadal stoi przed domem, wiedziałam, że jesteśmy bezpieczni, bo tata wciąż może pracować. Bunkier jako miejsce prezentacji pracy rozumieć można w dwóch wymiarach – jako schronienie i poczucie pewności jutra. Częścią instalacji jest ułożony przed powiększoną fotografią złom, który mój tata i brat po siedmiogodzinnej podróży przywieźli z Bihacia do Konjica. Na miejscu razem przenieśliśmy te elementy z auta do bunkra, co trwało kolejnych kilka godzin.
Co dla mnie jest szczególnie ważne, co mnie osobiście dotyka w tej instalacji, to ten kobiecy element w wielkim bunkrze. Kiedy ogląda się fotografię – monumentalną i ogromną – kobieca obecność w tej przestrzeni staje się mocna i oczywista.
Obecnie mieszka Pani w Ameryce, w Nowym Jorku. Czym się Pani zajmuje?
W tej chwili przebywam w samoizolacji, jak wszyscy. Dlatego cały swój czas poświęcam finalizowaniu różnych projektów oraz przygotowuję nowe wystawy. Jest wśród nich m.in. indywidualna wystawa w Sarajewie – mam nadzieję, że otrzyma ona lokalne wsparcie, ponieważ w ciągu ostatnich dziesięciu lat nie mieliśmy w Bośni wartościowej, dobrze wyprodukowanej wystawy. Poza tym czekam właśnie na druk mojej pierwszej książki, albumu fotografii, który tworzyłam wspólnie z moją mamą. Nosi tytuł Nie bądź taka, jak ja i powinien się ukazać w przyszłym miesiącu. Bardzo mnie to cieszy.