Press "Enter" to skip to content

Jak przyszłym pokoleniom powiedzieć, kim jesteśmy
Z MUZYKIEM MILADINEM ŠOBICIEM ROZMAWIA PERO SIMIĆ [1982]

Źródło: portal Yugopapir, ale oryginalnie wywiad ukazał się w magazynie “Rock”
Autor: Pero Simić
Data publikacji oryginalnego wywiadu: sierpień 1982
Przekład: oh/2018
Uwagi w [kwadratowych nawiasach] dodano w tłumaczeniu]

Dalsza „lektura”: kanał YT z muzyką Šobicia.

Kontekst: niedługo po ukazaniu się tego wywiadu, przeżywszy rodzinną tragedię, Miladin Šobić raz na zawsze zniknął ze sceny muzycznej. Trzeci album artysty, Barutana ljubavi [Prochownia miłości], o którym Šobić wspomina w wywiadzie rzeczywiście został nagrany (1983), ale nigdy nie doszło do jego publikacji. Przez lata fani starali się śledzić dalsze losy muzyka, do mediów docierały różne niesprawdzone informacje o jego życiu i ewentualnych planach powrotu na scenę, jednak Šoba zamilkł na dobre i mimo namów nie zamierza wrócić do życia publicznego. Jego siostrzeniec, piosenkarz Vanja Radovanović, który reprezentował Czarnogórę na konkursie Eurowizji w 2018 roku, zdradził, że Šobić  nigdy nie zrezygnował z muzyki i nadal pisze nowe piosenki – sobie i bliskim.

Miladin Šobić (ur. 1956) to piosenkarz i autor tekstów aktywny na przełomie lat 70. i 80. XX wieku. Po wydaniu dwóch albumów, mimo sukcesu, wycofał się ze sceny muzycznej. Urodził się w czarnogórskim Nikšiciu, do którego wrócił po zakończeniu kariery muzycznej.

Link do dedykowanego wpisu na Fb


 

Sierpień 1982 roku: mamy Vrući dani i vrele noći [Gorące dni i gorące noce] dosłownie i płytowo, biorąc pod uwagę, że w sklepach muzycznych najbardziej poszukiwaną kompilacją jest album pod tym właśnie tytułem – album, na którym znajdują się letnie hity muzycznych nadziei Jugotonu: Azry, grupy Idoli, Zany, Filmu…

Leb i Sol towarzyszy teatralnej drużynie KPGT podczas jej turnèe po Ameryce… Aki z grupy Parni valjak idzie do wojska…

Riblja čorba w Londynie miksuje album Buvlja pijaca [Pchli targ]…

Bulevar z niecierpliwością czeka na swój pierwszy LP Mala noćna panika [Mała nocna panika]…

Bijelo dugme wyjechało na gościnne występy do Bułgarii, gdzie Goran Bregović z sukcesem odpiera zaloty tamtejszych wielbicielek, ponieważ towarzyszy mu nasza najpiękniejsza modelka Ljiljana Tica…

D’Boys zastanawiają się, czy nie zaangażować wokalistki, planują też włączyć do zespołu Gorana Vejvodę…

Wiele osób ma za złe rockerowi Dadzie Topiciowi, że nad morzem występuje wspólnie ze Zlatkiem Pejakoviciem…

Różne organizacje społeczno-polityczne niczym groźbę stawiają pytanie, czy nasze grupy rockowe muszą nosić tak „podejrzane” nazwy jak U Škripcu [W Imadle] czy Berlinski zid [Mur Berliński]…?!

Z drugiej strony, Crvena zvezda wcale się nie buntuje, że pewien londyński zespół przyjął nazwę Red Star Belgrade, a inny w Niemczech Roter Star Belgrad…!

A co w tej całej letniej opowieści robi Miladin Šobić?

Pomiędzy występami w akademikach, na dworcach kolejowych i autobusowych oraz podczas czynów społecznych zdążył wpaść do studia i po raz drugi nagrać nowe piosenki – żeby usłyszeć je mogli ci, u których przez przeoczenie nie pojawił się osobiście.

Pośród wszędobylskiego harmidru i wśród osobliwych dźwięków współczesności, uzbrojony w gitarę i swoją poezję, Šobić z sukcesem trafia w gust każdego słuchacza. Nowym tego dowodem jest jego drugi album Umjesto gluposti [Zamiast głupoty].

PERO SIMIĆ: Z sukcesem udaje ci się podążać drogą, którą dla siebie wybrałeś i której jesteś wierny.

MILADIN ŠOBIĆ: Kiedy zająłem się muzyką, nie należałem do ludzi, którzy wybierają coś, czego później mieliby się wstydzić. Moja forma stworzyła się spontanicznie, powstała z poezji i brzmienia gitary, z którą zaprzyjaźniłem się kilka lat wcześniej.
To, co można ode mnie usłyszeć, zarówno tekstowo, jak i muzycznie, jest wynikiem ogromnej szczerości, dlatego, jeśli ja się nie zmieniam, to i moja muzyka pozostaje taka sama. Nie zaklinam się jednak, że tak już pozostanie na zawsze, bo wiem, że w miarę jak życie rysować będzie we mnie nowe obrazy, tak i moja muzyka ulegnie zmianie.
W ostatnich latach przeżuwam wszystko, co w życiu przeżuć trzeba i bronię się od życia na tyle, na ile się od niego bronić należy. To wszystko czuć i w melodii, i w poezji, i to tworzy jakiś Šobiciowski rys.

W tej pracy zostałeś niejako osamotniony. Formuła gitara plus poezja charakteryzowała początek lat 70.

Czas rządzi się swoim prawem. W latach 70. ludzie najbardziej przyjaźnili się z gitarą i ludzkie ucho w niewiarygodny wręcz sposób skłonne było brzmieniu poetyckiego, zaangażowanego sposobu wyrażania się, któremu towarzyszyła właśnie gitara. Co więcej, wtedy nie wymagała ona żadnych elektronicznych gadżetów.
Czasy się zmieniły: teraz potrzebna jest ciężka, zbuntowana, codzienna energia i słowo, i pewien dość banalny język, którego nie sposób byłoby zawrzeć w jakimkolwiek tomie poezji i który gitara z trudem może oddać.
A jednak są wciąż ludzie, którzy potrafią poczuć, czym jest poezja, czym jest muzyka, i w nich szukają formy, która by ich zadowoliła w jakimś współczesnym sensie. Ja pozostałem wierny swojej gitarze i swojej poezji.
Jestem Czarnogórcem i być może byłoby najnormalniejszym w świecie, gdybym – jako potomek tego narodu – potrafił grać na gęślach, a przecież nigdy nie miałem ich w ręku. To z gitarą i poezją czuję się sobą i takim już zostanę.

Wielbiciele twojej muzyki i poezji pochodzą z różnych generacji.

Nie służę żadnemu pokoleniu. Ta interakcja dzieje się spontanicznie poprzez – jak sądzę – uniwersalną formę, czyli gitarę i głos albo uniwersalny temat ludzkiej szlachetności, człowieczeństwa, emocjonalności. Ci, którzy noszą kolczyki i słuchają współczesnej muzyki nie odrzucają mnie, choć nie zaprzyjaźnią się z moją poezją szczególnie mocno. Oni powiedzą „Šoba, królu!” – i przyjdą mnie posłuchać. Będę dla nich dopełnieniem tych wszystkich modnych wariactw, których słuchają. Podobnie jest ze starszymi, którzy w mojej poezji i muzyce szukają siebie, pragną wypełnić jakieś swoje życiowe pustki. I z jednymi, i z drugimi jest mi dobrze.

Wiemy, że praca wiodących poetów ojczystego rocka jest i nieco szalona.

W dzisiejszych czasach, kiedy ważne jest, żeby mieć jak najszybsze auto, jak najpokaźniejsze konto dewizowe, kiedy trzeba się przepychać łokciami, wielkim szaleństwem jest tworzenie jakiejś muzyczno-poetyckiej sztuki. Człowiek gubi kryteria wartości i istnieje coraz mniej formuł, wobec których można by było ludzkie gusta i intencje ujednolicać.
Mogę sobie tylko wyobrażać, co musiało stać na drodze Bregovicia, który dysponował przecież ogromną maszynerią, ile dołków pod nim wykopano. A mimo to, on potrafił pisać wspaniałe piosenki. Jednak umiejętność wytrzymania w tym wszystkim jest oznaką pewnego szaleństwa.
Na przykład Džoni Štulić [muzyk, frontman Azry] – on jest naprawdę dość wyjątkowym szaleńcem, który ma swój świat. Niektórzy jego sposób pracy odzierają z wartości i uważają za zdradę, a jednak on sam dla siebie jest człowiekiem i najprawdopodobniej, kiedy przestanie być słuchany, nadal robić będzie jakieś „szalone”, wartościowe rzeczy. On się nie ogląda na prawidła dwudziestego wieku, gwiżdże na ten dwudziesty wiek. I tak jest dobrze, i to mi się podoba. Kiedyś ludzie nie mieli oporów, żeby powiedzieć Mozartowi czy Beethovenowi: pokaż nas, powiedz przyszłym pokoleniom, kim byliśmy. A jednak my się jakoś krępujemy powiedzieć to Štuliciowi, Đorđeviciowi i innym. Wiem, istnieją inne wartości, ale muzyka to wielka rzecz, ogrom ludzi idzie za nią.

Od czasu swojego pierwszego występu (na festiwalu w Suboticy w 1975 roku) do dzisiaj nagrałeś tylko dwa albumy.

Moja poezja i muzyka oraz moja muzyczna i muzyczno-poetycka osobowość pozostają niezorganizowane, pozbawione planu i już to na swój sposób odpowiada na pytanie, dlaczego w ciągu siedmiu lat pojawiły się tylko dwa moje longplaye. Według mnie zadaniem płyty jest sprzedać się w jak największej liczbie egzemplarzy, co już samo w sobie świadczy o sukcesie osoby, która tę płytę wydała.
Nieczęsto nagrywam z prostego powodu: chcę zachować wartość swojej muzyki na czas, kiedy ją gram i śpiewam, nie chcę ludziom dawać zbyt wielu możliwości, by moją twórczość przetwarzali w jakieś formy rynkowe oraz żeby na niej budowali swoje wielkie biznesy, w które ewentualnie i ja byłbym wciśnięty.
Dopiero w zeszłym roku nabrałem pewności, że wszystko, co stworzyłem do tej pory mogę zachować, i że to poczucie się nie zmieni, kiedy płyta zacznie się sprzedawać. Wtedy nagrałem płytę Ožiljak [Blizna], która całkiem nieźle sobie poradziła. Myślę, że teraz mogę iść dalej i że moja dyskografia ostatecznie zajmie jakieś większe i ważniejsze miejsce w całości mojej twórczości.

Twój drugi LP Umjesto gluposti jest już w sprzedaży. Co nam z nim przynosisz?

Album Ožiljak i nowy LP są tak inne, jak inna jest sytuacja, w której się znalazłem. Teraz mam okazję opowiedzieć o tematach, które podsunął mi czas. To jest czas pełen głupoty i boję się, żebym sam się nią nie zaraził. Dlatego zamiast głupoty proponuję dziesięć nowych piosenek, które nagrałem w prywatnym studio w Suboticy dzięki Gaborowi Lenđelowi i kilku węgierskim muzykom.
Płyta nosiła roboczy tytuł Đon [Podeszwa] od jednej z kompozycji: podeszwą miłości uderzam w ludzką podeszwę.
Opowieść na albumie zaczyna się od Đona, w którym mówię „nic tam ludzie, nic tam czas, ja ciągnę po swojemu”. Snuje się ta narracja aż do piosenki Cipele nove [Nowe buty] odnoszącej się do tych nowych czasów, w których miłość się sprzedaje, w których coraz rzadziej można usłyszeć, że brat chce ci być również przyjacielem, czasów kiedy wszyscy próbują się uchronić od wielkich stresów. Ja te nowe buty rozdeptuję ironią. Wyróżniłbym jeszcze piosenki Željeznicke tuge [Kolejowe smutki], Četa ludaka [Ekipa wariatów] i Ne pokušavaj mijenjat me [Nie próbuj mnie zmieniać].
Za jakiś czas przygotuję jeszcze jedną płytę, na której znajdą się moje nowe piosenki, ale tym razem nagram je bez towarzyszenia zespołu – tylko ja i gitara. A póki co wszędzie mnie będzie pełno. Gdzie tylko jest dobre towarzystwo, gdzie są dobre trunki, dobre knajpy, dziewczyny, wszystkie te piękne rzeczy, które tworzą życie.

Jesteś człowiekiem bez adresu. Żyjesz w biegu. Nie brakuje ci siły?

Siłę czerpię z kontaktów z ludźmi. Z tych spotkań powstają też moje piosenki – wszystkie je mogę ludziom pokazać i to w żaden sposób nie burzy mojego spokoju, nie zmienia mojego sposobu maszerowania przez życie. Póki spotkania z ludźmi będą równie piękne, póty będę miał siłę i pozostanę właśnie taki. Oczywiście z gitarą w rękach.