Press "Enter" to skip to content

Zarówno łacinka, jak i cyrylica są alfabetami języka serbskiego
Z JĘZYKOZNAWCĄ RANKIEM BUGARSKIM ROZMAWIA MARJANA M. STEVANOVIĆ [2018]

Źródło: “Danas
Autorka: Marjana M. Stevanović
Data publikacji oryginalnego wywiadu: 11/11/2018
Przekład: oh/2019
Uwagi w [nawiasach kwadratowych] dodano w tłumaczeniu

Powiązane teksty na stronie: Dbałość i „dbałość” o język (wywiad, 2018)

Ranko Bugarski (ur. 1933) to serbski językoznawca, profesor na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu w Belgradzie. Z wykształcenia anglista; zajmuje się m.in. gramatyką kontrastywną, językoznawstwem ogólnym i stosowanym, socjolingwistyką oraz historią językoznawstwa. Urodził się w Sarajewie, mieszka w Belgradzie.

 

„Oczywiście łatwiej jest rozpocząć jakąś kampanię i od czasu do czasu rozprawiać o cyrylicy, kompletnie zaniedbując przy tym kwestię kultury językowej – czy raczej niekultury – w mediach nadających na państwowych frekwencjach i emitujących programy pełne wulgarności, języka nienawiści i werbalnego prymitywizmu znajdującego się poniżej jakiegokolwiek cywilizacyjnego poziomu” – mówi w rozmowie z „Danas” językoznawca Ranko Bugarski. Profesor Wydziału Filologicznego Uniwersytetu w Belgradzie odniósł się w ten sposób do skupienia serbskiej polityki językowej na kwestii alfabetu, nie zaś na tym, co będziemy pisać i czytać. Bugarski sprecyzował, że jego zdaniem Ministerstwo Kultury nie jest odpowiedzialne za prostacki język w środkach masowej komunikacji, „jednak odpowiada ono za tworzenie ustaw dotyczących języka i alfabetu”.

MARJANA M. STEVANOVIĆ: A jednak bez przeprowadzenia wcześniej odpowiednich badań dotyczących wykorzystania obu alfabetów, ministerstwo zaproponowało środki zmierzające do objęcia cyrylicy ochroną. Jak to możliwe?

RANKO BUGARSKI: To jest możliwe w przypadku, kiedy działania motywowane są w pierwszej kolejności politycznie, nie zaś kulturowo czy naukowo. Wtedy łatwiej jest wyjść z tego typu propozycją, po to żeby zapunktować mogły ministerstwo, środowisko narodowych językoznawców oraz pewne instytucje, jak na przykład Ośrodek Badań nad Kulturalnym Rozwojem Serbii [Zavod za proučavanje kulturnog razvitka Srbije]. To jest mniej więcej ten sam krąg polityków, historyków, serbistów, którzy odpowiadali za przygotowanie Strategii rozwoju kultury. Tu nie ma zainteresowania prawdziwymi badaniami, dlatego wykorzystywane są dane sprzed kilku dekad. Śledzi się na przykład procent książek wydawanych łacinką i cyrylicą, i na tej podstawie wysnuwa się wnioski o zagrożeniu cyrylicy. Zgodnie ze statystykami jednak, łacinka w wielu obszarach jest wprawdzie częściej wykorzystywana, ale nie jest to jakaś znacząca różnica, lub też oba alfabety wykorzystywane są w równym stopniu.

Można odnieść wrażenie, że polityką językową w Serbii zajmują się wyłącznie serbiści, czyli faktyczni specjaliści od gramatyki normatywnej. Czy to nie jest dziwne, że w tym obszarze nie ma ekspertów z innych, w pierwszej kolejności językoznawczych, dziedzin?

Ci ludzie zajmują, by nie powiedzieć okupują, tę pozycję, uważając, że wszystko, co dotyczy języka i alfabetów to wyłącznie ich domena, ponieważ to oni są serbistami, jak Pani powiedziała, specjalistami w zakresie gramatyki normatywnej, ewentualnie historykami języka. Uważają, że jest to kwestia im podlegająca i lepiej, żeby nikt inny się nie mieszał, a już szczególnie nie jacyś angliści. Przy tym Pani uwaga jest całkowicie na miejscu, to jest par exelance materia, którą zajmować się powinni socjolingwiści i eksperci w zakresie językoznawstwa ogólnego, szczególnie zaś ludzie, którzy się w jakimś choć stopniu znają na zagadnieniach polityki językowej i planowania języka. Oczywiście, to nie wyklucza serbistów, między którymi są również ci rozumiejący politykę językową. Jednak osoby proponujące wspomniane i popierane przez ministerstwo środki w żaden sposób nie udowodniły swoich kompetencji.

Czy polityka językowa musi podlegać Ministerstwu Kultury?

Według mnie nie musi, choć i dawniej ten obszar leżał w jego kompetencjach. Zagadnienie wykorzystania alfabetów, według mnie, powinno podlegać Ministerstwu Sprawiedliwości, Kancelarii Praw Człowieka i Mniejszości [Kancelarija za ljudska i manjinska prava], bo mówimy tu o kwestii odbierania prawa ogromnej liczbie mieszkańców Serbii (co jest niekonstytucyjne i antyeuropejskie), którzy posługują się łacinką. Nie jest to zatem kwestia serbistyczna, ale zagadnienie o wiele szersze. Jestem niemal pewny, że nie konsultowano obecnych planów z organizacjami pozarządowymi, powiedzmy z Belgradzkim Centrum Praw Człowieka [Beogradski centar za ljudska prava], zakładając prawdopodobnie, że jedynie osoby obecnie tworzące plan są kompetentne. A rzecz jest bardzo poważna, dotyczy praw człowieka i przyszłości obywateli i tu należałoby włączyć prawników i językoznawców, którzy posiadają wiedzę z zakresu polityki językowej.

Pytanie, czy my w ogóle wiemy, czym jest polityka językowa i planowanie. Jak opisałby Pan ten obszar lingwistyki?

Polityka językowa to, mówiąc najkrócej, polityka danego społeczeństwa w zakresie komunikacji językowej. W ramach polityki językowej wytycza się kierunek rozwoju społeczeństwa lub regionu z uwzględnieniem różnych czynników historycznych, aktualnych, demograficznych, etnicznych etc. Z tym, że ta złożona materia rozważana i badana jest w sposób poważny, dokładny i systematyczny.
Planowanie języka to wprawdzie pokrewna, ale osobna dziedzina. Można powiedzieć, że jest to operacjonalizacja polityki językowej. Dla przykładu, państwo w ramach swojej polityki językowej zdecydowało, że jego językiem narodowym będzie serbski, a inne języki są językami mniejszości i posiadają określone prawa… Ustalony stan rzeczy daje początek normowaniu języka, ponieważ normowanie nie jest jednorazową czynnością, ale trwałym, niekończącym się procesem. Jeśli taki język ma dwa alfabety, jak w naszym przypadku, wtedy ważne jest stanowisko państwa w tej kwestii, ale istotne jest również pytanie, jak zapewnić optymalny sposób wykorzystywania obu alfabetów w różnych domenach życia. W czasach technologii informacyjnej dobrym przykładem planowania języka jest zapewnienie software’u, który pozwoliłby na szybkie i efektywne użytkowanie obu alfabetów w mediach elektronicznych. Wtedy nie mielibyśmy wymówek, że w danym obszarze tylko łacinka jest dla nas wygodna. Okazuje się jednak, że ważniejsze jest stwierdzić, że łacinka nie jest serbskim alfabetem i w ten sposób przejść na kolejny, bezproduktywny teren, gdzie ścierać się będziemy wokół zagadnienia, czy aby na pewno tak właśnie jest. To kompletnie nieważne kwestie, które tylko odwracają uwagę od właściwych pytań – bo nie jest pytaniem, czy łacinka jest serbska, ale czy łacinka i cyrylica są alfabetami języka serbskiego. Na pierwszy rzut oka to jest to samo, ale z perspektywy językoznawczej, alfabet, którym zapisuje się dany język, jest alfabetem tego języka, nawet w przypadku, kiedy prymarnie wykorzystywany jest do zapisu innego języka. Alfabety nie przypadają narodom, tylko językom, jeśli w ogóle można mówić o przynależności. Na pytanie postawione w ten sposób nie można odpowiedzieć, że łacinka nie jest serbskim alfabetem – proszę spojrzeć choćby na Knez Mihailovą [ulica Knez Mihailova to główny deptak Belgradu, gdzie np. większość szyldów zapisana jest łacinką].

A jednak dla zwolenników cyrylicy Knez Mihailova jest dowodem na to, że „ich” alfabet jest zagrożony. Dodatkowo często słyszymy narracje o tym, jak narody chronią swoją tożsamość, wspomina się o języku japońskim i kilku innych, ale już nie o tureckim, który dzisiaj wykorzystuje łacinkę.

Podobnie jak rumuński. To są dwa, może najbardziej znane, przykłady: przejście z tradycyjnego tureckiego alfabetu na łacinkę za czasów Ataturka i przejście z cyrylicy na łacinkę w Rumunii.

Ale mieszkańcy tych krajów nie odczuli, że w ten sposób tracą tożsamość…

Turcy nie są w mniejszym stopniu Turkami niż byli, tak samo Rumuni. Ale te historie służą tylko ukrywaniu prawdziwych problemów. Tym bardziej, że w naszym przypadku kwestia nie polega na tym, żeby jeden alfabet zamienić drugim, ale dotyczy alternatywnego wykorzystania dwóch alfabetów.

A jednak, jeśli ktoś nie popiera tego typu narracji, automatycznie staje się przeciwnikiem cyrylicy i narodu serbskiego.

To typowe dla każdego nacjonalizmu, nie tylko w zakresie języka, a winna temu jest pewna zaściankowa psychologia – trzeba wiedzieć kto jest kim, a już szczególnie, co jest czyje i nie ma mowy o mieszaniu. W ramach takiego sposobu myślenia Jugosławia nie mogła istnieć, bo każdy naród musiał mieć własną tożsamość, którą naruszali wszyscy dookoła. W ten sposób nie mógł istnieć również język serbsko-chorwacki, a wewnątrz serbskiego za żadną cenę nie może istnieć łacinka. To podstawa każdego nacjonalizmu.

O kulturze dialogu

Jak opisałby Pan kulturę dialogu między intelektualistami i naukowcami, która jest niewidoczna w mediach. Można odnieść wrażenie, że ważniejszą motywacją jest tu dyskwalifikacja tego, z kim się rozmawia niż przedstawianie argumentów.

Kultura dialogu jest na bardzo niskim poziomie, za normalniejsze uważa się umocnić własne pozycje, idee i projekty, niż wejść w dialog z jakąś grupą o odmiennym myśleniu, co byłoby korzystne dla każdej ze stron. To jest charakterystyczne dla mentalności tego środowiska. Jego podstawowym dążeniem jest uchronienie języka, kultury i tradycji przed zmianami, a bardziej produktywnym celem byłoby zachowanie tego, co jest potrzebne, ale w sposób, który by nie blokował rozwoju języka oraz patrzenie w przyszłość, ponieważ ona daje większe szanse, żeby czegoś dokonać.