Źródło: „Jutarnji list”
Autor: Miljenko Jergović
Data publikacji oryginalnego tekstu: 31/03/2020
Przekład: oh/2020
Uwagi w [nawiasach kwadratowych] dodano w tłumaczeniu
Miljenko Jergović (ur. 1966) to pisarz, poeta, publicysta. Urodzi się w Sarajewie, gdzie ukończył studia z zakresu filozofii i socjologii, od lat mieszka w Zagrzebiu. Uznawany za jednego z najwybitniejszych współczesnych pisarzy chorwackich. Jego książki tłumaczono na wiele języków; w Polsce znany jest przede wszystkim dzięki przekładom Magdaleny Petryńskiej.
Link do dedykowanego wpisu na Fb
Istnieje jeden sposób na zwycięstwo w tej wojnie, sposób znany z czasów drugiej wojny światowej – żeby Zachód przyjął zasady międzynarodowej solidarności, powszechnego prawa do zdrowia, kultury i życia.
Odkąd wszystko się zaczęło, z uporem sam dla siebie próbuję określić gatunek tego, co się przydarza. To ważne – abym w ogóle mógł myśleć, mógł rozpoznawać własne uczucia, abym potrafił uchronić się od obcych reakcji, a także bym mógł opowiadać językiem własnego świata. I doszedłem do wniosku, że przydarza nam się trzecia wojna światowa. Taka, jaką ją sobie wyobrażaliśmy wewnątrz literatury i kultury masowej oraz wewnątrz gatunku stworzonego na podstawie doświadczenia i legendy drugiej wojny światowej.
I podobnie jak nieoczekiwanie rozpoczęła się druga wojna światowa – bo zachodnie demokracje parlamentarne oczekiwały wroga ze strony bolszewików i Związku Radzieckiego, a uderzyła je inwazja nacjonalistycznych Niemiec i ich faszystowskich sojuszników – tak i trzecia wojna światowa rozpoczęła się z zaskoczenia, ponieważ biotechnologicznie rozwinięty Zachód znalazł się pod atakiem, jakiego można było oczekiwać i jakiego się sezonowo oczekiwało już w czasie wczesnego i dojrzałego średniowiecza.
Podobnie jak Hitler zręcznie wykorzystywał siłę swoich wrogów – bo Zachód zdecydowany był bronić wyłącznie osiągnięć kapitalizmu przemysłowego, nie zaś zasad solidarności, wolności, demokracji oraz narodowych i obywatelskich praw w Europie – tak i epidemia wykorzystuje gospodarczą i ekonomiczną globalizację świata, a także jego fundamentalny brak przygotowania, by się przed epidemią bronić przy użyciu zasad solidarności, wolności, demokracji oraz stosując jednakowe prawa narodowe i obywatelskie wobec wszystkich. Podobnie jak Hitler Blizkriegiem zdominował Europę i Rosję zdobywszy ogromne terytoria z prędkością bezprecedensową w historii wojen, zaraźliwość COVID-19 błyskawicznie pokryła i usidliła świat.
Podobnie jak w pierwszej, najważniejszej, fazie drugiej wojny światowej tylko dyktatorski reżim bolszewicki, przy trudnej do wyobrażenia liczbie ofiar, w tym złożeniu w ofierze idei o jakiejkolwiek wolności jednostki, zdołał zwyciężyć nacjonalistyczne Niemcy i zniszczyć większość ich sojuszników, tak i tylko dyktatorski reżim chiński, który komunistycznymi metodami broni osiągnięć kapitalizmu, mógł efektywnie zwyciężyć epidemię…
Tu możemy się zatrzymać z analogiami. Analogia to fatamorgana i użyteczna jest tylko w procesie określania gatunku.
Podstawowa różnica między drugą wojną światową i tym, co właśnie przeżywamy polega na tym, że dzisiaj wróg nie istnieje. Wirus nie może być wrogiem, bo wirus nie jest ani żywy, ani martwy. Szukać w nim wroga to jakby szukać go w wodzie tylko dlatego, że w niższych temperaturach zmienia się ona w lód. Przy tym również w przypadku trzeciej wojny światowej zwycięstwo jest możliwe wyłącznie, jeśli się, naprzeciw niebezpiecznym iluzjom o partykularnym interesie państwowym lub o interesach dużego kapitału, w każdym zakątku Europy i w każdej części świata będzie broniło tych samych i niezmiennych zasad.
Niezależnie od prowadzącego nas codziennego egoizmu, od siły samobójczych fantomów nacjonalnych interesów – które w 1938, 1939 i 1940 niemal doprowadziły Europę do załamania – i od tego, jak bardzo by dzisiejsi dyktatorzy, nie wiedząc, co zrobić z narodem, przekonywali przebywających w izolacji, żeby wieszali flagi i z balkonów śpiewali pieśni narodowe, epidemię, podobnie jak Hitlera, zwyciężyć można wyłącznie za pomocą solidarności przyjętej całkowicie i bez rezerwy, oraz świadomością, że nacjonalizm jest żywy i obecny póki pod bronią zostaje choć jeden niepokonany wyznawca Hitlera, a epidemię zatrzymać można tylko, jeśli się ją zatrzyma wszędzie.
Na początek należałoby się zastanowić, co tak naprawdę zostało zaatakowane. Na tak postawione pytanie świat nie miał żadnej odpowiedzi aż do końca 1941 roku, kiedy Stany Zjednoczone, po tym jak napadła na nie Japonia, włączyły się do wojny. A dopiero półtora roku później świat zdołał zdefiniować wspólną ideę, której miano za wszelką cenę bronić. Co nieistniejący wróg zaatakował na początku 2020 roku, wywołując to, co w tej grze gatunkowo określiliśmy jako trzecią wojnę światową?
Nasi, ale i światowi politycy zbyt często upierają się przy stwierdzeniu, że zaatakowane zostały pojedyncze ludzkie organizmy. W ten sposób ukrywa się esencję rzeczy. COVID-19, mimo silnego marketingu, nie atakuje pojedynczego ludzkiego organizmu, ale systemy zdrowia publicznego, które nie potrafią poradzić sobie z tak silnie zaraźliwym wirusem; atakuje wiedzę i przemysł medyczny oraz farmaceutyczny, które, za sprawą zgubnej dyktatury kapitału w ostatnich stu latach, a szczególnie od momentu, kiedy po upadku komunizmu światem zawładnął ołowiano-miękki dyktat ideologii liberalnego kapitalizmu, nie zajmowały się możliwością masowych infekcji i epidemii przypominających te średniowieczne, podobnie jak nie zajmowały się wirusami i ich żywą-nieżywą naturą.
Nieskuteczność obrony przed COVID-19 nie sprowadza się do pytania o to, na ile i dla kogo wirus jest szkodliwy lub śmiertelny, ale w jaki sposób świat doszedł do stanu, w którym jest równie bezsilny jak w siedemnastym wieku, kiedy po raz ostatni z wielką siłą uderzyła dżuma. Wówczas z epidemią również walczyło się przy pomocy izolacji i kwarantanny, a istniały też – ledwo różniące się od obecnych – maski i stroje ochronne. Na czym polega różnica? Może na respiratorach.
Odpowiedź na wszystkie postawione i niepostawione pytania brzmi: nie opłacało się! Zajmowanie się wirusami nie jest szczególnie opłacalne. Epidemiolodzy i infektolodzy są na Zachodzie rodzajem medycznych dziwaków, społecznych nieszczęśników lub idealistów. Z perspektywy kapitału złota znaczenie ma układ sercowo-naczyniowy. Drogocenne są guzy – prawdziwe kopalnie diamentów, a rak to nafta przyszłości. Ale co robić z chorobami odzwierzęcymi przychodzącymi z Dalekiego Wschodu, co robić z wirusami w ogóle, kiedy od nich giną głównie ci, którzy nie mają pieniędzy na drogie leki?
Z perspektywy liberalnego kapitalizmu medycyny jest tyle, za ile chcecie i możecie zapłacić, kiedy się rozchorujecie. Dla biednego nic albo prawie nic, podczas gdy bogaci mogą mieć wszystko: lek, jeśli takowy istnieje lub tak samo drogie placebo, jeśli leku nie ma. I nagle w 2020 dosięga nas zabójczo nudny i obrzydliwy COVID-19, który nie szanuje granic między państwami i systemami politycznymi i który się z szaloną swobodą szerzy również w bogatym świecie, zamiast dręczyć wyłącznie biedotę.
Tak, uderza głównie w starych i chorych, ale co robić, kiedy wśród nieprzyzwoicie bogatych najwięcej jest starych, a cóż dopiero chorych? Jak to możliwe, że oni teraz nie mają nic albo prawie nic, co by ich obroniło przed wirusem? No więc proszę, możliwe jest. A wszystko to trochę złowrogo przypomina Sankt Petersburg, Moskwę, październik 1917 roku. Ale przypomina też stare marksistowskie przekonanie, że kapitalizm pożera własną substancję.
Kapitałowi i kapitalizmowi możemy podziękować za swego rodzaju ogłuszenie, na które jesteśmy narażeni oraz za niemożliwość zrozumienia, co nam się wśród tej trzeciej wojny światowej tak naprawdę przydarza. Na szczęście jednak mamy Alaina Badiou, Slavoja Žižka, Giorgia Agambena, na szczęście mamy też „Večernji list” – odrzućmy i to kapitalistyczne prostactwo, które każe unikać wspominania o „konkurencji” – jako platformę Igora Rudana, którego dziennik epidemii jest jakimś rodzajem bezbłędnego przewodnika dla ludzi, którzy czytają i rozumieją chorwacki [Igor Rudan to chorwacki naukowiec, dyrektor Centre for Global Health Research na Uniwersytecie w Edynburgu; dla szczęśliwych użytkowników chorwackiego link do wspomnianych w tekście artykułów Rudana].
Skąd, dajmy na to, taki potworny pomór w Lombardii, tej przebogatej przemysłowej krainie na północy Włoch, którą rządzą faszyści z Lega Nord (faszystą jest również prezydent Lombardii Attilio Fontana, którego w tych dniach często widzimy w telewizji)? Odpowiedzi jest więcej, a jedna z nich, którą podaje Igor Rudan, dotyczy ogromnej liczby chińskich robotników z Wenzhou i Wuhan (ponoć 100 000 osób), którzy w Lombardii pracują za śmieszne pieniądze, i którzy w momencie kryzysu wracali do domów. W tym jest zawarta istota liberalnego kapitalizmu, istota Lega Nord i Attilio Fontany, ale i istota epidemii COVID-19. Wybór polega na tym, czy będziecie aż takimi idiotami, żeby myśleć, że wina spoczywa na Chińczykach, czy też generalnie na wszystkich zarażonych.
Trzecia wojna światowa potrwa długo dłużej niż sama epidemia. Takie są zasady wojny i charakterystyka gatunku. Istnieje tylko jeden sposób na zwycięstwo – ten znany z drugiej wojny światowej: by zachodni świat wystąpił w imieniu zasady międzynarodowej solidarności, równości, wolności i braterstwa oraz żeby we współpracy ze zniewolonymi wschodnimi państwami zwalczył epidemię, mając przy tym na uwadze, że od wszystkich konsekwencji ekonomicznych i gospodarczych ważniejsze są ideały wspólnego zdrowia publicznego oraz równouprawnienie różnych kultur i tożsamości. W istocie również i o tym moglibyśmy rozmawiać: epidemia COVID-19 to, obok wszystkiego innego, oczekiwana konsekwencja amerykańskiej i zachodnioeuropejskiej hegemonii kulturalnej.
W świecie nierównych i uciśnionych, biedni to nosiciele, którzy zagrażają bogatym. Jak w metaforze z czasów rewolucji. Tylko, że tu już nie chodzi o metafory. A i nie będą dziś pogardzani wywoływać światowych rewolucji. Chodzi o wirusy – o rewolucje wywoływane ni to przez żywych, ni martwych.