Źródło: Magazyn Gloria (nie dysponuję linkiem, tłumaczyłam ze skanów atykułu)
Autorka: Tea Marasović
Data publikacji artykułu: 03/2021
Przekład: oh (04/2021)
Uwagi w [kwadratowych nawiasach] dodano w tłumaczeniu
Kontekst: Kwestia aborcji to w Chorwacji gorący temat już od kilku lat. W odróżnieniu np. od Polski, Chorwacja w latach 90. nie wprowadziła zmian w liberalnym prawie aborcyjnym i dotąd funkcjonują tam regulacje przyjęte za czasów Jugosławii. Zgodnie z nimi aborcja jest bezpłatna i dostępna na żądanie dla każdej kobiety do 10. tygodnia ciąży. Po upływie tego terminu usunięcie ciąży jest możliwe, jeśli zagraża ona życiu kobiety, jest wynikiem gwałtu lub płód jest uszkodzony. Aborcję przeprowadza się w szpitalach publicznych (bezpłatnie) lub w prywatnych klinikach (koszt to ok. 1800 zł). Środowiska konserwatywne, bardzo aktywne inicjatywy pro-life i Kościół Katolicki, który tradycyjnie odgrywa w Chorwacji wielką rolę, dążą do zmiany obowiązującego prawa – w tym przypadku zmiana oznacza oczywiście zaostrzenie reguł. Za sprawą działającej od 2013 roku klauzuli sumienia, realny obraz „bezpłatnej i dostępnej dla każdej kobiety aborcji” już dziś nie jest wcale tak oczywisty. Poniższy artykuł opowiada o tym, jak ustawodawcy brną w dalsze zamaglanie sytuacji i budowanie muru między kobietą, a jej prawem do stanowienia o swoim ciele.
Nie bez powodu zeszłoroczne skandaliczne zaostrzenie prawa aborcyjnego w Polsce odbiło się tak szerokim echem właśnie w Chorwacji, gdzie kobiety obawiają się, że władza mogłaby za jaki czas skorzystać z polskiego scenariusza.
Aborcja to delikatna kwestia społeczna, polityczna i zdrowotna, o której polemizuje się w ramach dyskursu publicznego i prywatnego. Jednak jest to kwestia dotycząca przede wszystkim kobiet i ich fundamentalnych ludzkich praw, którym już teraz zagraża kontrowersyjna syntagma – „klauzula sumienia” [chorw. priziv savjesti]. Wprawdzie przyjęcie nowych przepisów regulujących aborcję przeciąga się, ale – ku ogólnemu entuzjazmowi inicjatyw pro-life – już dziś zapowiadane jest wprowadzenie obowiązku uczestniczenia w programie doradczym, który miałby poprzedzać zabieg. Czy idziemy w kierunku, w którym prawo do aborcji będzie znaczyło mniej niż prawo do odwodzenia od aborcji?
W 2017 roku poprzez chorwacki Sąd Konstytucyjny konserwatywne środowiska próbowały dowieść niekonstytucjonalności [obowiązującego obecnie] przepisu z 1978 roku, który pozostawia kobietom wybór. Ich próby zakończyły się fiskiem, jednak Sąd nakazał Zgromadzeniu [Hrvatski sabor to jednoizbowy chorwacki parlament], aby w ciągu kolejnych 2 lat uchwaliło nową ustawę, która zawierać będzie określone praktyki edukacyjne i prewencyjne tak, by aborcja stała się wyjątkiem. Jednak wśród polityczno-ideologicznego zamieszania, Zgromadzenie przedłużyło okres przeznaczony na uchwalenie nowego prawa. Temu opóźnieniu towarzyszą jednocześnie nasilające się naciski konserwatywnych środowisk podkopujących zasadę społeczeństwa sekularnego. Co więcej, nasi ultrakonserwatywni politycy uważają wręcz, że zgwałcone kobiety nie powinny mieć prawa do aborcji i niektórzy z nich ruszyli zbierać podpisy pod zakazem aborcji – wszystko po to, by dowieść, że Chorwaci żyją w zgodzie z prawdziwymi chrześcijańskimi wartościami. Ostatecznie jednak zwyciężyła ich własna „moralna ankieta”, pokazując, że w społeczeństwie dominują „osoby o hedonistycznym światopoglądzie, które negują naukowe dowody na to, że życie zaczyna się od poczęcia”. Badania opinii publicznej pokazują, że większość obywateli Chorwacji popiera legalną aborcję: w badaniu z 2018 roku, które przeprowadził Pew Research Center popierało ją 60% ankietowanych, a w 2020 roku w badaniu agencji Ipsos Puls 81%. Przy tym żadna dyskusja o aborcji nie ominie pytania o to, kiedy właściwie zaczyna się życie. Dlatego tak ważne jest podkreślić, że w tej kwestii nigdy nie osiągnięto żadnego konsensusu na płaszczyźnie religijnej, filozoficznej czy naukowej, a definiowanie odpowiedzi na to pytanie powinno być kluczowym punktem wyjścia dla stanowienia prawa w zakresie aborcji – nie powinno być tu miejsca na upraszczanie i redukcjonizm bardzo złożonej tematyki.
Aborcja chorwackiego ustawodawstwa
„Mimo, że szkic chorwackiej ustawy jeszcze nie jest jawny, potencjalnie problematyczne jej części wypuszczane są na próbę w przestrzeń publiczną”, mówi nam członkini feministycznego kolektywu FAKTIV, Vedrana Bibić. Dlatego w mediach szerokim echem odbiła się ta „edukacyjna i prewencyjna praktyka”, którą by nowa regulacja miała zawierać – obowiązkowe, przed przeprowadzeniem aborcji, uczestnictwo w programie doradczym.
W świetle protestów w Polsce, której ustawa regulująca zasady przeprowadzania aborcji jest najbardziej restrykcyjna w Unii Europejskiej, pojawiły się podejrzenia, że i u nas dąży się do wprowadzenia podobnego, ekstremalnie sztywnego, scenariusza. Przy tym podjęta w 2017 roku decyzja Sądu Konstytucyjnego obala tę tezę, ponieważ wciąż jeszcze obowiązująca liberalna ustawa nie została wówczas ogłoszona niezgodną z konstytucją. Ale treść przedłożonej przez Sąd dyrektywy wskazuje, że idziemy w konserwatywnym kierunku pod dominującym wpływem Kościoła Katolickiego i środowisk pro-life, które odwołują się do sumienia lekarzy za pomocą zorganizowanych kampanii modlitewnych i „marszy za życiem”.
W 2019, czyli w tym samym roku, kiedy miała zostać uchwalona nowa ustawa, zgodnie z informacjami Chorwackiego Instytutu Zdrowia Publicznego [Hrvatski zavod za javno zdrastvo] łącznie zanotowano wykonanie 7687 procedur aborcji, z czego legalnie wywołanych było 35,2%; prawie połowa kobiet była w wieku od 30-39 lat, 37,5% żyło w związkach małżeńskich. Co więcej, jedna piąta z nich miała już jedno dziecko, jedna czwarta dwójkę dzieci, a 12,1% trójkę dzieci, co demistyfikuje przekonanie wielu osób, że na aborcję decydują się głównie osoby młode i bezdzietne. Wszystkie te kobiety świadomie podjęły trudną decyzję – decyzję, która dotyczy przede wszystkim ich własnych ciał. Ale wprowadzanie dodatkowego doradztwa prezentującego aborcję jako medyczne i emocjonalne ryzyko, z którego konsekwencjami kobiety będą musiały mierzyć się do końca życia, ufundowane jest na założeniu, że same zainteresowane nie są dostatecznie kompetentne, by dokonywać tego typu wyborów. Innymi słowy, jak wskazuje teoretyczka praw reprodukcyjnych Carol Sanger, mowa jest o prawu do przekonywania kobiet, by nie korzystały z przysługujących im praw.
Zdaniem Any Lavreković, koordynatorki Platformy Sprawiedliwości Reprodukcyjnej [Platforma za reproduktivnu pravdu], zapowiedzi nowej ustawy tylko pokazują, że kobiety i dalej będą się borykać z problemami, jakie już dziś przynosi egzekwowanie zagwarantowanego ustawą prawa do aborcji. Lavreković podkreśla, że w swoich wystąpieniach publicznych poświęconych nowej ustawie minister zdrowia wielokrotnie wspomniał o wprowadzaniu obowiązkowego programu porad rozumianego również jako okres rozmyślania przed podjęciem ostatecznej decyzji o aborcji. „Bardzo blisko mamy przykład Macedonii, gdzie lekarze od kobiet z martwym płodem i krwiakiem wymagali, by szanowały okres obowiązkowej „karencji”, a kobiety były zmuszane wykonywać zabieg w Serbii, Kosowie czy Bułgarii [Macedonia w 2013 roku zaostrzyła liberalne prawo aborcyjne – zgodnie z nowymi zasadami aborcja nadal była dostępna i legalna, ale kobiety musiały: a/ ubiegać się o nią pisemnie; b/ obowiązkowo uczestniczyć w poradach, podczas których lekarz prezentował im obraz płodu i dźwięk bicia serca; c/ od porady do zabiegu musiało minąć kilka dni. Ostro krytykowana, Macedonia wycofała się z tych zapisów]. Biorąc pod uwagę, że w Chorwacji już od lat obserwujemy „aborcyjną turystykę”, której celem jest Słowenia, jak i to, że Macedonia po kilku latach wycofała się z tej regulacji, pojawia się pytanie, dlaczego w Chorwacji dominuje skłonność do dalszego podkopywania prawa kobiet do opieki zdrowotnej i ograniczania dostępności aborcji, jak i wprowadzania praktyk, które są dodatkowo groźne dla zdrowia psychicznego i fizycznego kobiet”. Ana przypomina również wypowiedź ministra, w której poinformował, że centra doradcze oferować będą wsparcie „w okresie rozmyślania”, a centra te prowadzone są przez organizacje, które opowiadają się za zakazem aborcji i regularnie szerzą naukowo obalone mity zgodnie z którymi aborcja wywołuje m.in. problemy psychiczne lub uniemożliwia późniejsze zajście w ciążę. „W rzeczywistości oznacza to, że proces tzw. swobodnego decydowania o ciąży prawdopodobnie będzie przepisany z macedońskiej praktyki, gdzie doradztwem zajmowały się m.in. organizacje klerykalne”.
Dlatego Vedrana pyta: „Jak zagwarantować kobietom, że proces doradztwa nie przedłuży się tak bardzo, by uniemożliwić przeprowadzenie aborcji w przewidzianym na nią terminie?”. W związku z tym wskazuje: „Obowiązkowy program doradczy jest całkowicie niedopuszczalny i jeśli ten głęboko mizoginistyczny wniosek zostanie przyjęty, trzeba z nim jasno i głośno walczyć, co już robią liczne organizacje”.
Iluzja sumienia aluzją do pieniądza
Raport Rzeczniczki Praw Obywatelskich ds. Równouprawnienia Płci [Pravobraniteljica za ravnopravnost spolova] za rok 2018 wskazał, że z łącznej liczby pracowników, którzy mają kompetencje do przeprowadzania zabiegu aborcji w 30 ośrodkach zdrowia na terenie Chorwacji, porażające 58,8% ich nie przeprowadza z powodu klauzuli sumienia podanej jako główny i jedyny powód nie realizowania tej usługi zdrowotnej. Przy tym nie istnieje żadna transparentna procedura regulująca sposób wykorzystywania klauzuli przez lekarzy, na co wskazuje i oddolna lekarska inicjatywa opowiadająca się za wprowadzeniem podobnych regulacji w medycynie – jej członkowie są w oczywistej mniejszości.
„Klauzulę sumienia, czyli odmawianie opieki medycznej, regulują Ustawa o lecznictwie i Ustawa o położnictwie, ale nie istnieje standardowa procedura, zgodnie z którą można odmówić przeprowadzenia aborcji – wystarczy, że lekarz o swojej decyzji poinformuje zwierzchników”, wyjaśnia Ana i zaznacza że to właśnie demonstruje głębokie zakorzenienie i instytucjonalny charakter klauzuli sumienia.
„Przeprowadzone niedawno przez dziennikarkę Natašę Škarčić badanie pokazuje, że wystarczy, że w danym momencie lekarz lub lekarka pisemnie powołają się na klauzulę sumienia. Dlatego w sytuacji, w której w większej liczbie szpitali ginekolodzy i ginekolożki nie wykonują aborcji – jak to jest w miejscowościach Vinkovci, Našice, Virovitica i Požega – a Chorwacki Fundusz Ubezpieczenia Zdrowotnego [Hrvatski zavod za zdrastveno osiguranje] nie dysponuje spisem pracowników i pracownic służby zdrowia, którzy korzystają z klauzuli sumienia, ani też w systemie nie istnieje procedura, z pomocą której kobiety pragnące wykonać aborcję wysyła się do odpowiednich lekarzy wykonujących zabieg, jasne jest, że kobiety pozostawione są same sobie”. Przy tym nie można zapomnieć, że ze strachu przed stygmatyzacją część kobiet decyduje się przeprowadzić aborcję z dala od swojego miejsca zamieszkania, ani też, że pewne kobiety, w których środowisku aborcja nie jest dostępna, nie mogą pozwolić sobie na usługę, której przeciętna cena (zgodnie z danymi wspomnianego raportu Rzeczniczki) to 2240 kun [ok. 1350 zł].
Jeszcze nowsze badanie przeprowadzone w 2020 roku przez Platformę Sprawiedliwości Reprodukcyjnej wskazuje, że przeciętna cena zabiegu wzrosła o dodatkowe 400 kun [240 zł], przy czym cena zabiegu chirurgicznego wynosi 3000 kun [1800 zł], a aborcji farmakologicznej (dostępnej tylko w 9 publicznych ośrodkach zdrowia) to 1500 kun [900 zł]. Ana wskazuje, że pandemia dodatkowo uderzyła w ekonomiczny status kobiet, zwiększając ryzyko biedy i przypomina badanie przeprowadzone niedawno przez stowarzyszenie Pariter, które pokazało, że dla pewnego odsetka kobiet w Chorwacji problemem jest zapewnienie sobie środków higienicznych w czasie menstruacji.
„Niewątpliwie kobiety w Chorwacji nie mogą i nie będą mogły pozwolić sobie na usługę aborcji na żądanie. Zostają im pożyczki lub spłacanie zabiegu na raty w prywatnych klinikach, czyli radzenie sobie jak potrafią. Jeśli mieszkają w mniejszych ośrodkach lub w mieście, w którym aborcja w szpitalu publicznym nie jest wykonywana, należy do ceny zabiegu dodać koszty podróży i zakwaterowania. Jeśli podliczymy wszystkie koszty, jasna staje się wiadomość, którą system zdrowia publicznego wysyła w tej chwili kobietom – jeśli nie masz dość pieniędzy, nie masz prawa wyboru i swobodnego decydowania o swoim reprodukcyjnym zdrowiu. Obraz sprawiedliwości reprodukcyjnej w Chorwacji jest taki, że sprawiedliwości nie ma”.
Krótko mówiąc, w ten sposób otrzymujemy sytuację, w której lekarze odmawiają wykonywania aborcji w szpitalach publicznych, a kobiety kieruje się do sektora prywatnego – konta bankowe posługują się tylko „klauzulą dostępnych środków finansowych”.
Farmaceuci również mają możliwość powołać się na na to samo prawo uznaniowe, mogą zatem odmówić wydania środków antykoncepcyjnych lub tabletek wczesnoporonnych, jeśli w ten sposób nie zagrażają życiu i zdrowiu pacjentki. Jeśli jednak odwołamy się do definicji zdrowia, którą w 1926 roku sformułował Andrija Štampar, a zgodnie z którą „zdrowie to stan całkowitego fizycznego, psychicznego i socjalnego dobrobytu”, pojawi się pytanie, jak lekarze lub farmaceuci mogą z pewnością wiedzieć, że swoją decyzją nie zagrażają zdrowiu danej osoby, czyli nie działają niezgodnie z postulatami kodeksu etycznego z powodu swoich subiektywnych przekonań?
Nie możemy przy tym zapomnieć także, że niektórzy z powołujących się na swoje sumienie odpowiedzialni są za edukację przyszłych lekarzy i farmaceutów na uczelniach wyższych, którą to edukację przeprowadzają również w zgodzie ze swoimi moralnymi i religijnymi przekonaniami. Mają oni zatem polityczny wpływ na służbę zdrowia, przyczyniając się w ten sposób do klerykalizacji całego systemu.
„Jeśli ktoś nie chce wykonywać zabiegu medycznego, który jest częścią jego pracy, powinien poszukać innego zawodu.”